niedziela, 15 sierpnia 2010

O krzyżu, pomniku raz jeszcze

Media donoszą że powołano komitet budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego przed warszawskim kościołem karmelitów.

Super.
Nasuwa się kilka pytań i wątpliwości:
1. Jakie to zasługi predestynują Lecha Kaczyńskiego do tego żeby stawiać mu pomnik na Trakcie Królewskim? Fakt tragicznej śmierci nie może być powodem do gloryfikacji nieudolnego polityka, stawiającego PiSowski interes na pierwszym miejscu, przed interesem Polski.

2. Spójrzmy na pomniki stojące przy Trakcie Królewskim:
Kolumna Zygmunta, figura MB Passawskiej, Adam Mickiewicz, książę Józef Poniatowski, Bolesław Prus, Prymas Wyszyński, Mikołaj Kopernik.
Najmocniej przepraszam ale Lech Kaczyński do tego zestawu kompletnie nie pasuje, bądźmy szczerzy - do pięt im nie dorósł.
Jedyną zasługą jest to że zginął tragicznie w katastrofie lotniczej?

3. Warszawa pamięta czas prezydentury miejskiej jako czas zastoju i nieudolności urzędów miejskich. Jedyną zasługą, ewidentnie i bezdyskusyjnie jest powstanie Muzeum Powstania Warszawskiego.

4. Dlaczego pomnik Lecha Kaczyńskiego a nie wszystkich ofiar katastrofy? W czym Lech Kaczyński był lepszy od pozostałych 95 ofiar? Jeżeli już to pomnik wszystkich ofar ale na pewno nie na Trakcie Królewskim. Powązki wojskowe są doskonałym miejscem do tego. Jednocześnie nie mam nic przeciwko stonowanej i skromnej tablicy na pałacu prezydenckim upamiętniającej tragiczną śmierć Głowy Państwa.

Czy naprawdę pochówek na Wawelu, wśród koronowanych głów (bądźmy szczerzy - absolutna pomyłka i nadużycie) nie wystarczy? To chyba najgodniejsze uczczenie zmarłego prezydenta? Ale dajcie mi palec a sięgnę po rękę.
Nasuwa mi się jeszcze jedno skojarzenie - PiSowcy czują że pochówek na Wawelu to nadużycie, stąd za wszelką cenę chcą dalszego czczenia i dowartościowywania tragicznie zmarłego prezydenta.

Pozostaje żywić nadzieję, że władza się oprze presji i poprzestanie na zgodzie na skromną tablicę na pałacu prezydenckim oraz ewentualnie pomniku np. na Powązkach.

1 komentarz:

  1. Zastanawianie się nad "wybitnością" lub nie prezydenta Kaczyńskiego nie przybliży nas do rozwiązania problemu. Zwolennicy prezydenta na argumenty przeciwko niemu przytoczą swoje. To dyskusja o charakterze zero-jedynkowym - nie był wybitny - był wybitny - nie był - był... itd.
    Dyskusja raczej powinna zakładać opcję, że mógł być wybitny ale dajmy czas historii na ocenę i pozwólmy opaść emocjom.

    OdpowiedzUsuń