piątek, 29 kwietnia 2011

Imperium kontraatakuje

O rozszerzaniu uprawnień przewodnickich, czyli imperium kontraatakuje

Imperium kontraatakuje na całym froncie.
Po wydaniu nowego rozporządzenia ws. przewodników turystycznych i pilotów wycieczek, gdzie znalazły się zapisy faworyzujące organizatorów szkoleń przewodnickich prowadzących kursy bezpośrednio na obszarze uprawnień (limity godzinowe uniemożliwiające zorganizowanie wyjazdu szkoleniowego dłuższego niż 2,5 dnia - co powoduje drastyczny wzrost kosztów np. w przypadku kursu przewodników beskidzkich w Warszawie, tym samym ich nieopłacalność).

Do tego doszło powiększenie obszaru uprawnień w przypadku Beskidów - na jedne wielkie Beskidy, co skutecznie zatrzyma na dłuższy czas dopływ nowych przewodników beskidzkich, tym samym konkurencja zostanie ograniczona.

No i mamy kolejną nowość z tego cyklu. W ustawie o usługach turystycznych mamy zapis mówiący o rozszerzaniu uprawnień przewodnickich na inny obszar terytorialny bez konieczności odbycia kursu. Do tej pory było to interpretowane w ten sposób że posiadacz dowolnych uprawnień przewodnickich mógł eksternistycznie przystąpić do egzaminu na każde inne. W szczególności np. przewodnik miejski po Warszawie, mógł przystąpić bez kursu do egzaminu na przewodnika górskiego tatrzańskiego.

Skończyło się. Pomimo że przepis ustawy od 2004 roku brzmi tak samo, Ministerstwo Sportu i Turystyki wydało pisemną interpretację, rozesłaną po urzędach marszałkowskich, iż rozszerzać uprawnienia można tylko i wyłącznie w ramach posiadanego rodzaju uprawnień: miejscy na miejskich, terenowi na terenowych, górscy na górskich...

Jak widać KTOŚ uznał iż za dużo kasy wycieka z boku przez to że przewodnicy przystępują eksternistycznie do egzaminów a można przecież na tym zarobić.

Pozostaje pogratulować siły przebicia w Ministerstwie.

Inna sprawa to wiążąca moc tej interpretacji.
Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.

Czytaj także tutaj

środa, 27 kwietnia 2011

Kurs przewodnicki po Warszawie - opinie uczestników c.d.

Poniżej "laurka" od Małgosi - nowej przewodniczki po Warszawie (Gratulacje!):


Szukałam dobrego kursu przewodnickiego. Na ogłoszenie Tutora trafiłam przez Internet. I napisałam maila do szefa kursu - Tomka. Ujęło mnie z miejsca Jego podejście. Tomek od razu zapraszał na zajęcia, nie było też problemu, że już nie ma miejsc, że może ewentualnie innym razem itp.

Na początku trochę przeraziła mnie ilość osób, ale na kolejnych wycieczkach poznawaliśmy się coraz lepiej, znikła też bariera wiekowa, bo trzeba powiedzieć, że nasza grupa była dość zróżnicowana pod tym względem.

Zajęcia teoretyczne odbywały się raz w tygodniu. A w weekendy były zajęcia w terenie. Świetne było to, że na każde zajęcia musieliśmy się przygotowywać sami - każdy wybierał sobie jakiś obiekt i miał o nim ciekawie opowiedzieć bez żadnych pomocy naukowych i kartek!!! Nasze wypowiedzi były uzupełniane przez kadrę, która prowadziła zajęcia. Dzięki temu nasze przygotowanie merytoryczne do egzaminów było naprawdę dobre, co widać było ewidentnie na tle innych grup.

Na egzaminie trzymaliśmy się razem i bardzo się wspieraliśmy - to się po prostu czuło. Każdy interesował się każdym i ta wspólna wymiana wiedzy... nie widziałam, aby któraś z grup tak lekko operowała nazwiskami architektów - Tylman z Gameren, Augustyn Locci, Henryk Marconi, Jakub Fontana...

Mam świadomość, że zarówno wiedzę o mieście jak i stworzenie tej wspaniałej atmosfery zawdzięczamy Tomkowi i całej kadrze, która do samego końca nas dopingowała i wspierała.

Za wszystko wielkie dzięki!!!

Polecam zajęcia w Tutorze każdemu, kto chce się jak najwięcej dowiedzieć o Warszawie, poznać wspaniałych ludzi o podobnych zainteresowaniach i sposobie patrzenia na świat i poczuć atmosferę prawdziwej przyjaźni i życzliwości.

Małgorzata Targońska

wtorek, 26 kwietnia 2011

Kurs przewodnika po Warszawie - referencje c.d.

Głos Mariana - nowego przewodnika po Warszawie (Gratulacje!) - super specjalisty od kościołów:


O kursie przewodnickim myślałem już od dawna. Przeglądałem różne oferty i przypadkiem kurs w Tutorze poleciła mi znajoma, która w nim uczestniczyła.

Na początku trochę mnie przeraziła ilość uczestników i jak to będzie. Słyszałem też o tym że egzamin jest mega trudny. I faktycznie na wczesnych zajęciach gdy patrzyło się na arkusze egzaminacyjne lekki strach człowieka ogarniał. Pierwsza wycieczka byłą ciekawa ale bez fajerwerków bo wszyscy się nawzajem badali.

Zabawa zaczęła się dopiero na następnych wycieczkach. Grupa się bardzo mocno ze sobą zżyła. I tu trzeba powiedzieć a nawet podkreślić, że to w lwiej części zasługa Tomka i całego Zespołu. Wszyscy byli zawsze merytorycznie przygotowani do zajęć. Zawsze chętnie dzielili się wiedzą i starali się aby była jak najprzystępniej podana. Co nie znaczy, że kadra szła na łatwiznę. Wraz z postępem kursu coraz to nowych rzeczy człowiek się dowiadywał.

Na każdą wycieczkę szedłem z przyjemnością i muszę powiedzieć, że teraz nie wiem co robić z wolnymi weekendami. Zawsze człowiek mógł się dowiedzieć czegoś nowego.

Jeżeli ktoś szuka dobrego kursu, to naprawdę warto. A powiem jeszcze, ze na egzaminie nasza grupa biła inne dosłownie na głowę jeśli chodzi o przygotowanie zarówno jeśli chodzi o merytorykę jak i praktykę.

Marian Nowicki

sobota, 23 kwietnia 2011

Wielkanocny - bo z króliczkiem - Simon's Cat

Kurs przewodników po Warszawie - 100% satysfakcji

Krótko, za to treściwie, czyli Łukasz - nowy przewodnik po Warszawie (Gratulacje!) o kursie:

Moje 100% satysfakcji z kursu w Tutor:

- 1 – ilość podejść do egzaminu przewodnickiego

- 3200 – ilość zdjęć zrobionych podczas wycieczek

- 1350 – ilość NIE wypalonych papierosów (rzuciłem w czasie kursu, wcześniejsze metody zawodziły)

- 350 – szacunkowa łączna ilość kilometrów dobrowolnie przebytych po Warszawie z uśmiechem na ustach

- 1000, albo i więcej – ilość miejsc w Warszawie, o których wcześniej nie miałem pojęcia

- 100 – po stokroć polecam!

Łukasz Misiurkiewicz

piątek, 22 kwietnia 2011

Kurs przewodnicki po Warszawie - wierszowana opinia uczestniczki :)

Taką oto laurkę - w dosłownym tego słowa znaczeniu - dostałem od Agnieszki (nowego przewodnika po Warszawie - GRATULACJE!).



Poniżej tekst trochę wyraźniej:

Gdy chcesz poznać się z Warszawą
do „Tutora” ruszaj żwawo!
Tu z każdego ochotnika
Tomek zrobi przewodnika!

I wnet dowiesz się, człowieku,
kim był Tylman, kim Merlini,
który z nich żył w którym wieku
i co w jakiej jest świątyni.

Poznasz także różne style,
szkarpy, blendy i wykusze…
Myślisz czasem – tego tyle!
Czy ja wszystko to znać muszę?

Znać nie musisz – mówi Tomek,
lecz to wielce Ci pomoże:
bo gdy ujrzysz jakiś domek,
dłuuugo o nim gadać możesz…

Ważna jest też metodyka,
więc się o niej tu pamięta
i od pierwszej już wycieczki
uczy mówić do klienta.

Każdy coś przygotowuje:
krócej, dłużej – tak jak umie;
potem grupie prezentuje,
czasem w deszczu, czasem w szumie.

I tak mija sześć miesięcy,
z każdym dniem wiesz coraz więcej…
Nim spostrzeżesz się, ludziku,
nazwą Cię: „mój przewodniku”!

Agnieszka Mitura



:-))))))

Nowy Simon's Cat - tym razem kot z taśmą samoprzylepną

czwartek, 21 kwietnia 2011

Zwiedzający już nie terrorysta :)

Pisałem kiedyś u niezbyt przyjemnym traktowaniu zwiedzających warszawskie Muzeum Narodowe (kontrole w bramkach do wykrywania metalu, jak na lotnisku).

Ostatnimi czasy zmieniło się - bramki zostały zlikwidowane. To zapewne efekt zmiany na stanowisku dyrektora muzeum. Chwała za to :)

Niestety zaszła jeszcze jedna zmiana, niezbyt korzystna: do tej pory dniem wolnego wstępu do Muzeum Narodowego była sobota a obecnie jest to wtorek.
Widać kasa jest ważniejsza od misji popularyzatorskiej :-/

Kurs przewodnika po Warszawie - referencje

Nowy, wiosenno-letni, kurs przewodników po Warszawie trwa - jeszcze można dołączyć, chociaż to ostatnia chwila. Poniżej komentarz pokursowy od świeżo upieczonej przewodniczki po Warszawie (Martyna - gratulacje!):

Najchętniej wyszłabym na ulicę i wszystkim dawała numer Tomka i wypychała ich na kurs.
Dziwi mnie, że kursy na przewodnika nie są dla każdego obowiązkowe, tak jak matematyka na przykład!
To była moja najlepsza inwestycja w życiu (niezbyt długim jeszcze), zaraz po nauce czytania, to w sumie też jest przydatne. Chociaż nie umywa się do kursu Tomka oczywiście.

A dlaczego najlepsza? Bo:

- Warszawa. Takie miasto na Mazowszu, pół roku temu myślałam, że je znam. Pff. Bo znałam nazwisko Corazzi i wiedziałam, gdzie mieszkał Tuwim. Wiadomo, że ta książkowa wiedza się powiększyła, ale to nie ta wiedza jest najważniejsza. Sposób Tomka, czyli wrzucanie każdego od razu na głęboką wodę sprawia, że słuchając różnych osób, uczysz się naprawdę wiele. Uczysz, a nie tylko zapamiętujesz. Poznajesz opinie, myślisz! A wypowiedzi na tematy, z którymi ktoś był związany emocjonalnie, były po prostu bezcenne, czyt. Marek opowiadający o browarach warszawskich na przykład albo Piotrek o koncercie na Dziekance.

- Słuchanie innych, a nie tylko jednego przewodnika, było strzałem w dziesiątkę. To chyba najlepsza metoda dydaktyczna świata. Na egzaminie byliśmy po prostu profesjonalni.

- Ludzie, których się poznaje. Stworzyliśmy zgraną, wspaniałą grupę.
Jak to powiedział Tomek, to my jesteśmy aktorami na tej scenie, ale zasługa Tomka jest ogromna! 20 osób w różnym wieku i po prostu różnych czasem o 180 stopni potrafiło się przed sobą otworzyć i być dla siebie kumplami jak równy z równym. Czasem w chwilach słabości tylko dla nich przychodziłam na wycieczki.

- Ale nie tylko poznaje się innych, ale poznaje się też siebie.
Zabrzmiało jak motto jakiejś sekty, ale pół roku chodzenia po mrozie, braku czasu na wszystko i dążenie do tego jednego celu, zdania egzaminu, robi swoje.

- Wyzwanie. Powiem krótko: od wczoraj, tj. odkąd zdałam egzamin, jestem w takiej euforii, że mam wrażenie, że nigdy nie wygaśnie.

Puenta jest taka: Warto! Warto! Warto! Trochę płaczę, że to już koniec.

Martyna Mucha


Przy okazji polecam uwadze blog Martyny :)

środa, 20 kwietnia 2011

Egzamin na przewodnika po Warszawie - 88% skuteczności!

W poniedziałek i wtorek (18-19.04) odbył się egzamin na uprawnienia przewodnika miejskiego po Warszawie.

Przystąpiła do niego zwarta grupa 17 absolwentów ostatniego kursu (część zdecydowała się zdawać w następnym terminie).
Pierwszą część egzaminu, czyli test, zdała cała 17-tka.
Druga część - egzamin ustny - zakończył się sukcesem dla 15-tu osób.

No i na koniec - egzamin praktyczny - znów 100% efektywności.

Całościowo: 15/17 co daje 88% zdawalności.

Gratulacje dla nowych Kolegów Przewodników :)

niedziela, 3 kwietnia 2011