piątek, 24 lipca 2009

Pielgrzymy 2008

Na przełomie roku 2008 i 2009 (tak, wiem to już jakiś czas temu), na rynku wydawniczym pojawiła się kolejna sudecka nowość rodem ze Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich we Wrocławiu: Pielgrzymy 2008.

Pielgrzymy wydawane pierwotnie jako informator rajdowy, nawiązujący do terenu na którym odbywała się impreza, obecnie stanowi zbiór artykułów krajoznawczych, o jednym wspólnym mianowniku: Sudety.

Poprzedni tom Pielgrzymów ukazał się w 2001 r. więc trochę czasu zdążyło upłynąć - za sukces należy uznać reaktywację tego, chciałem napisać periodyku ale z tą periodycznością było ostatnio faktycznie cienko...

Całość tomu liczy 116 stron a zawiera następujące artykuły:
  • Oskar Anders - malarz Gór Sowich
  • Niemieckie i austriackie schroniska szkolne i studenckie w Sudetach w latach 1884-1938
  • Kulturowe oswajanie krajobrazu w Karkonoszach. Przyczyne do historii nazewnictwa i budownictwa turystycznego po 1945 r.
  • Historia browaru w Sobótce-Górce
  • "Zabity Młodzieniec" koło Lutomi w Górach Sowich - anatomia zbrodni
  • Ciotka "Ju" i most powietrzny do Festung Breslau. Największa katastrofa lotnicza w Karkonoszach
  • 50 lat telewizji na Dolnym Śląsku. Dzieje stacji nadawczej na Ślęży
  • Tragiczny wypadek artyleryjski. Ostrzeliwanie twierdzy srebrnogórskiej w 1869 r.
  • Wędrówki Mieczysława Orłowicza po Sudetach.
Jak widać tematyka bardzo zróżnicowana, jedne artykuły bardziej lekkie inne trochę cięższe.
Przeraża historia zabitego młodzieńca a wciąga opis mostu powietrznego z Festung Breslau.

Zachęcam do lektury.

środa, 22 lipca 2009

Ojciec Święty patrzy, czyli przez przełęcz Kaczyńską w kierunku Bliźniaków

Udało mi się wreszcie trafić w Beskid Mały, który jest dla mnie swego rodzaju terra incognita - jakoś nigdy nie było tu po drodze, aczkolwiek na Magurce Wilkowickiej zdarzyło mi się już kilkakrotnie być, podobnie jak na górze Żar. Niemniej ku mojej wielkiej radości wreszcie zaczynam odkrywać Beskid Mały.

Korzystając z przedłużonego nieco weekendu, odbyłem 3 wycieczki w Beskidzie Małym.

Na początek wycieczka pod zachęcającym wyżej tytułem, wprawdzie odbyliśmy ją jako drugą z kolei, niemniej zbieżność nazw (przełęcz Kaczyńska, Bliźniaki) czy tabliczki sugerujące, że jest się obserwowanym przez Ojca Świętego, spowodowały że nośniejszy tytuł idzie na początek.

Celem wycieczki było schronisko na Leskowcu (czyli pod Jaworzyną 890), Gancarz i zejście przez przełęcz Kaczyńską do Andrychowa.

Wycieczkę zaczęliśmy w Andrychowie, gdzie zostawiliśmy samochód, przesiadając się do komunikacji miejskiej - linia nr 22, do Rzyk Jagódek, czyli najlepszego punktu wyjścia na Leskowiec.
Trochę zajęło nam znalezienie przystanku z którego odjeżdżają autobusy w pożądanym kierunku, niemniej się udało. Przystanek jest zlokalizowany koło hali sportowej, na ul. 1-go Maja. W weekendy autobusy jeżdżą cca co 2 godziny. Nie zdążyliśmy na 10:16, czekaliśmy zatem na 11:36 (godziny te dotyczą weekendów).
BTW dopiero czwarta napotkana osoba była w stanie nam dokładnie wskazać gdzie szukać przystanku.

Po niecałych 20-tu minutach jazdy dojeżdża się do końcowego przystanku, gdzie zaczyna się czarny szlak, prowadzący do schroniska.
Początkowo łagodnie a potem... potem to lepiej nie mówić. Szlak jest dosyć stromy, z każdym krokiem nabiera się wysokości. Podejście jest naprawdę ostrę, zresztą na krótkim odcinku nabiera się blisko 500 m. wysokości, co ma odzwierciedlenie w 9 punktach GOT.

Tabliczka w punkcie wyjścia mówi o 1 godzinie i rzeczywiście, brutto tyle czasu wejście zajęło.

Pod koniec następuje rozwidlenie trasy - w prawo prowadzi dalej szlak czarny, natomiast w lewo, prosto do Sanktuarium JPII na Jaworzynie (nazywanej Groniem Jana Pawła II) prowadzi szlak "serduszkowy".

Groń Jana Pawła II przeforsowano na fali roku 1981, wówczas działacze PTTK z Wadowic przyjęli stosowną uchwałę i się przyjęło. Ja osobiście jestem przeciwny wprowadzaniu sztucznych nazw. Uważam, że naprawdę nie ma różnicy między nazywaniem wierzchołków, posiadających już nazwę Groniem JP II czy Szczytem Stalina (tak w latach 50-tych nazywał się Gerlach).

Po wejściu na górę, okazało się że wpadliśmy w oko cyklonu - mszę odprawiał akurat biskup żywiecki, co spowodowało tłumy w rejonie schroniska.



Samo schronisko nawet sympatyczne, chociaż z racji tłumów przewalających się przez nie ciężko mówić o komforcie odpoczynku. Polecam kwaśnicę - porcja za 10 zł, może nie najsmaczniejsza za to w ilościach zaiste słusznych.
W schronisku tłum, wokół schroniska tłum a na wierzchołku Jaworzyny, przy sanktuarium - MEGA tłum.

Z nazwą schroniska jest dość śmiesznie, bowiem nazywa się na Leskowcu, podczas gdy faktycznie Leskowiec jest ciut oddalony a schronisko znajduje się pod Jaworzyną. Ale to zupełnie tak samo jak ze schroniskiem na Klimczoku, które jak sama nazwa wskazuje znajduje się na stokach Magury sąsiadującej z Klimczokiem.

Ale widoki spod a w zasadzie to znad schroniska były bezcenne :-)






Ze schroniska, przez wierzchołek Jaworzyny udaliśmy się , zielonym szlakiem, w kierunku Andrychowa. Tabliczka przy schronisku mówi: 3:50. Nam zajęło to 3:10 (brutto).

Droga początkowo prowadzi wspólnie ze szlakiem niebieskim, którym podążał tłumek z mszy...
Na całe szczęście na przełęczy pod Gancarzem, szlak niebieski odszedł w bok a wraz z nim cały tłumek.

Nas szlak zielony zaprowadził na Gancarz, zalesioną górę, z polaną widokową na wierzchołku, zwieńczoną krzyżem, ostatnią górę o dosyć słusznej wysokości. Dalej na północ górki były już tylko takie rzędu 500 m n.p.m.



Poniżej widok z Gancarza na północ.



Zejście z Gancarza to lekki hardcore. Po prostu drobna ścianka pokroju zachodniego zbocza Lackowej czy Chełmu nad Grybowem. Ci co tam byli to rozumieją ;-)
Zdecydowanie wygodniej tam wchodzić (pomimo różnicy wysokości) niż schodzić. Kolana można sobie rozwalić.

Kulminacją w grzbiecie, po wytraceniu ok. 400 metrów wysokości, okazała się Kobyla Głowa. Miejsce związane z legendą. Legenda przedstawiona jest w przewodniku Radka Trusia - Beskid Mały. Ale co tam legenda... na tabliczce stoi jak byk (a może kobyła?): Ojciec Święty patrzy.



O ile rozumiem zadęcie dydaktyczne mające na celu zachowanie tablic jak najdłużej, o tyle z tym patrzeniem to ktoś przegiął. IMHO jest to po prostu niesmaczne.

Dalej droga wiedzie grzbiecikiem z niewielkimi różnicami wysokości, niestety pozbawionym raczej miejsc widokowych. Po jakimś czasie wychodzi się na przełęcz Kaczyńską - całkiem sympatyczną (gdyby nie ta nazwa ;-) pochodząca od pobliskiej Kaczyny, nad którą wznosi się pasemko nomen omen Bliźniaków...)


A na przełęczy znów Ojciec Święty patrzy...

Ciekawostką jest dla mnie dwoistość nazw - według źródeł (mapa, przewodnik) przełęcz u Panienki jest za następną górą, gdzie stoi kapliczka z Najświętszą Panienką.

Przełęcz ta (tzn. U Panienki) jest zwornikiem z pasemkiem Bliźniaków, ciągnącym się równoleżnikowo na północy Beskidu Małego.
Swoją drogą cóż za ironia losu z tymi nazwami: Bliźniaki - niskie, karłowate wręcz pasemko, gdzie wysokości nie przekraczają 570 metrów, do tego przełęcz Kaczyńska. Zaczynam się bać czy nie obrażam Ważnego Urzędu ;-)

Ale dosyć o polityce. Wracamy w góry.
Na przełęczy dochodzi żółty szlak z Bliźniaków. Stąd jeszcze tylko pięć kilometrów i trzy górki do pokonania. Ale droga zaczyna się dłużyć.

Pod sam koniec, kiedy już człowiek ma wszystkiego dość, ze stoków Kobylicy, wreszcie ukazują się widoki i to na cały Beskid Mały. Aż miło było popatrzeć:




Potem jeszcze dwa podejścia i już. Szlak sprowadza do Andrychowa.

Całość wycieczki zajęła 5:15 wliczając w ten czas obiad w schronisku i odpoczynki.
Trasa ta daje 22 punkty GOT.

Już wkrótce ciąg dalszy:
  • wycieczka z Żaru przez Kocierz i przełęcz Targanicką na Trzonkę
  • wycieczka na Czupel - najwyższy szczyt Beskidu Małego.

wtorek, 21 lipca 2009

Giewont jak drogowskaz wiary...

Senator PiS Tadeusz Skorupa chce na stałe oświetlić krzyż na Giewoncie "jako drogowskaz i symbol polskiej wiary". - Taka inwestycja zaszkodziłaby dzikiej przyrodzie w Tatrach - przestrzegają przyrodnicy


No to mamy kolejny przypadek z cyklu pod tytułem:
Jak Bóg chce kogoś pokarać to mu najpierw rozum odbiera.

Panu Senatorowi należy bardzo współczuć. A jego zagrywka jest czysto demagogiczna. Na całe szczęście TPN wykazuje się rozsądkiem i mam nadzieję, że uda się obronić Tatry przed wprowadzeniem stałego sztucznego światła.

Pacyfikacja KDT

Dziś rozgrywa się akcja wyrzucania kupców z Kupieckich Domów Towarowych na pl. Defilad.
Wygląda na to, że trwa regularna bitwa.
Podobnie zresztą było jakieś 17 lat temu, kiedy pacyfikowano handel łóżkowy pod Domami Centrum.

Gratuluję przeprowadzenia tej akcji.
Cieszę się że miastu wystarczyło determinacji do zmierzenia się z tym problemem i do przecięcia wrzodu.

Wolność gospodarcza - TAK
Anarchia - NIE

Fotoradary stwarzają zagrożenie na drodze

Kolizja na A1 po tym jak BMW zahamowało przed fotoradarem.
Jak wynika z podlinkowanego tekstu, gdyby nie fotoradar, który zmusił kierującą BMW do hamowania wskutek czego doszło do wypadku, pewnie nie byłoby sprawy.
Zatem radary stwarzają zagrożenie na drodze, co należało dowieść ;-)

A tak BTW to przypominają mi się słowa Donalda Tuska z kampanii wyborczej, że tylko facet bez prawa jazdy może sądzić że radary coś poprawią na drogach. Chwyt był niezły, tylko że w ślad za tym idzie montaż dalszych fotoradarów.

Fotoradary może dadzą efekty ale wszystkie musiałyby być z aparatami a nie tak jak teraz stać puste.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Po upadku Kopernika czyli o regulacji rynku

Upadło biuro podróży.
Przykład pokazuje na ile bezsensowne jest regulowanie rynku.

Żeby być tour-operatorem, trzeba spełnić określone wymogi finansowe - posiadać zabezpieczenie w postaci gwarancji bankowej bądź ubezpieczeniowej, co niesie za sobą określone koszty i jest dosyć skutecznym narzędziem ograniczającym konkurencję.
Jak widać zabezpieczenia te są bez sensu.
Dobre firmy nie padają, kiepskie padają i robi się z tego szum medialny a pieniędzy z zabezpieczenia i tak nie starcza.

No to po co regulacja rynku skoro i tak nie daje efektów?

środa, 15 lipca 2009

Prace Pienińskie 18

Na przełomie wiosny i lata, w moje ręce wpadł kolejny, 18-ty już z kolei, tom rocznika Prace Pienińskie, poświęconego tematyce pienińskiej i spiskiej.


Z roku na rok tomy stają się coraz obszerniejsze no i wydawane są w coraz lepszym standardzie.
Redaktorem tomu, już tradycyjnie jest Ryszard Remiszewski z Gliwic a wydawcą Podkomisja Kultury i Historii KTG ZG PTTK i Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej PTTK w Pieninach.

Na zawartość tomu składają się jak zwykle liczne artykuły monograficzne, jak i zbiór przyczynków krajoznawczych, recenzje, polemiki oraz garstka poezji.

Moją uwagę zwróciły następujące artykuły:
  • Lokacja na prawie magdeburskim miejscowości Przekop, dzisiejszych Sromowiec Wyżnich;
  • Kolędy pienińskie;
  • Gotycka Madonna z Szaflar;
  • Obrzędowość rodzinna na polskim Spiszu na przestrzeni XX wieku. Izolacja kobiet w czasie ciąży i połogu;
  • Historia ratownictwa górskiego w Pieninach.
Amatorom Pienin, zwłaszcza tym zainteresowanym krajoznawstwem gorąco tę publikację polecam.

środa, 8 lipca 2009

Gazeta Górska - reaktywacja


W moje ręce wpadła Gazeta Górska.
Niby stara pozycja, do tej pory znana jako coś około kwartalnik, wydawana w dużym formacie, na zwykłym papierze. Był to bardziej informator dla kadry PTTK o ograniczonym zresztą zasięgu.

Obecnie przyszło nowe, co widać na załączonym obrazku: magazyn na dobrym papierze, kolorowy, przypominający npm czy Magazyn Górski.

Wewnątrz też jest na czym oko zatrzymać.

I tak spójrzmy wyrywkowo na spis treści:

Historia Gazety Górskiej - artykuł kolegi Zbyszka Kreska, dotychczasowego naczelnego Gazety Górskiej, prezentujący dotychczasowe dokonania i spajający nowe ze starym.

Twierdza nad Sanem - artykuł prezentujący historię Twierdzy Przemyśl.

Wieże widokowe w krajobrazie Ziemi Kłodzkiej - artykuł Marka Staffy - uznawanego za jednego z największych "Sudetologów" w Polsce.

Pamięć Ognia, pamięć która dzieli - poświęcony Józefowi Kurasiowi, czyli legendarnemu "Ogniowi". Dla jednych bohater, dla innych bandyta...

Więcej pod linkiem.

Autorzy faktycznie robią wrażenie.
Oprócz wspomnianych wyżej, należy wspomnieć następujące osoby:
Janusz Tomasiewicz - dyrektor Gorczańskiego PN,
Stanisław Figiel - autor licznych publikacji karpackich.

Pismo dobrze rokuje, mam nadzieję że nie będzie tylko kilkurazową efemerydą.

Właśnie ukazał się drugi numer, jak tylko wpadnie w moje ręce to się wypowiem.

wtorek, 7 lipca 2009

Przenosiny z onetu

Do tej pory pisałem blog na onecie - http://przewodnicki.blog.onet.pl/
Niemniej zdecydowałem się przenieść pisanie na blogspota.
Właściwie zdecydowały dwie rzeczy - możliwość wysyłania postów mailem, czego
na onecie nie znalazłem oraz inna szata graficzna, bardziej mi pasująca.

Będę tu pisywał na te same tematy co dotąd.

Zapraszam...

Zmiany w ustawie o usługach turystycznych

Na stronach BIPu Ministerstwa Sportu i Turystyki pojawił się projekt zmiany ustawy, zawierający poprawki po konsultacjach społecznych.

Wkrótce napiszę więcej i odniosę się do tego projektu.