wtorek, 24 listopada 2009

Dziedzictwo kulturowe czy wspomnienie złych czasów - 26.11., 18:30

Zapraszamy na następne spotkanie z mazowieckiego cyklu
organizowanego przez nasze koło. Już w najbliższy czwartek 26.11. o 18:30:

Dziedzictwo kulturowe czy wspomnienie złych czasów -
fortyfikacje nowożytne na Mazowszu.

Miejsce: klub Warszawa Powiśle (d. kasa PKP),
Kruczkowskiego 3b, 26.11, 18:30

przedstawią Mieszko Janiszek i Artur Ponikiewski.

Zapraszamy!

Studenckie Koło Przewodników Turystycznych przy OM PTTK w Warszawie

poniedziałek, 23 listopada 2009

Jedyny prawdziwy kościół gotycki w Warszawie


Dla większości warszawiaków miejscem kojarzonym z zabytkami jest Stare i Nowe Miasto, tam w końcu znajduje się i gotycka katedra św. Jana i gotycki kościół NMP.

Tyle że wskutek wojny obydwa te kościoły znalazły się w gruzach i w obecnej postaci są rekonstrukcją, z wykorzystaniem także konstrukcji żelbetonowych, nie mających nic wspólnego z architekturą gotycką.

Gdzie zatem szukać prawdziwego gotyku w Warszawie?
Na Tarchominie!
Tarchomin - obecnie sypialnia Warszawy, kojarzona z horrorem komunikacyjnym - posiada jeden z najcenniejszych a zarazem niezwykle malowniczych zabytków architektury.
Mowa o kościele p.w. św. Jakuba Apostoła.

Obiekt ten powstał u schyłku XVI wieku w stylu gotyku mazowieckiego. W tym czasie wprawdzie w Europie dominował już renesans, ale na prowincjonalnym Mazowszu kwitł gotyk. Kościół położono w pobliżu Wisły, na skarpie aby zabezpieczyć go przed wylewami niesfornej rzeki.

Bryła kościoła jest prosta, przypomina zresztą katedrę św. Jana tyle że w znacznie mniejszych proporcjach. Rzuca się w oczy piękna czerwona cegła - gotycka, tzw. dwuręczna, większa od produkowanej obecnie, ponadto gotycki wątek krzyżykowy z ciemniejszej cegły tzw. zendrówki.
Bryła kościoła z zewnątrz wspiera się na przyporach czyli elemencie konstrukcyjnym przenoszącym siły na zewnątrz, stosowanym w gotyku.
Zwracają uwagę gotyckie ostrołukowe okna oraz pozostałość zegara słonecznego na ścianie prezbiterium.
Przed kościołem stoi barokowa śnieżnobiała dzwonnica, która wraz z pobliskim barokowym budynkiem parafialnym doskonale się komponuje w jedną całość.

Po prawdzie, to kościół ten w ramach inwazji baroku, miał zmienioną fasadę na barokową, niemniej na początku XX wieku ten sztuczny twór skuto, przywracając mu pierwotną postać.

Polecam w wolnej chwili wybrać się na Tarchomin, gdzie wbrew pozorom wrony nie zawracają a "wyprawę" można uzupełnić spacerem po zagospodarowanym wale wiślanym.

Dojechać tu można np. tramwajem 2 lub 17 do pętli Tarchomin Kościelny i przejść 3 minuty ul. Mehoffera w stronę Wisły, autobusami: 101, 186, 126, 133, 509 do przystanku Mehoffera i j.w.; autobusem 516 lub 518 do przystanku Nowodworska, który znajduje się tuż obok kościoła (150 metrów). (aktualizacja dojazdu styczeń 2017)

piątek, 20 listopada 2009

Belweder


Wszyscy znają biało otynkowany pałacyk, na skraju Skarpy Wiślanej, przy alejach Ujazdowskich, codziennie tysiące osób przejeżdża tuż obok, tyle że mało kto kiedykolwiek był wewnątrz.

Belweder jest niestety obiektem zamkniętym, w dyspozycji kancelarii prezydenta, stąd na co dzień niedostępnym. Sporadycznie władza uchyla drzwi Belwederu - tak też się stało w weekend po Święcie Niepodległości. Wówczas na Belweder ruszył szturm warszawiaków, żądnych zobaczenia tego co niedostępne. Kolejka chętnych sięgała nawet bramy głównej Łazienek a czekać na wejście trzeba było nawet dwie godziny.


Sam Belweder powstał w miejscu należącym kiedyś do klasztoru augustianów (w pobliżu na skarpie znajdował się drewniany kościół, przeniesiony z podtapianego Solca), potem trafił w ręce królewskie a następnie stał się własnością kanclerza Krzysztofa Paca, który wybudował tu drewniany pałac.

Murowany pałac wzniesiono w początkach XVIII wieku, według projektu Jakuba Fontany. W drugiej połowie XVIII wieku Belweder trafił w ręce ostatniego króla Polski - Stanisława Augusta Poniatowskiego. Król jednak bardziej upodobał sobie pobliskie Łazienki, w Belwederze umieszczając wytwórnię porcelany, której produkty zwano belwederkami.

Po śmierci króla, pałac został sprzedany na pokrycie pozostawionych długów. Po 1815 pałac został siedzibą carskich namiestników, i tak tu mieszkał Wielki Książę Konstanty wraz z małżonką Joanną Grudzińską - znany z próby pojmania go na początku Powstania Listopadowego.

Ok. 1820 pałac został przebudowany przez Jakuba Kubickiego do postaci, którą możemy obecnie oglądać. W czasie I wojny światowej mieszkał tu niemiecki zarządca miasta - Beseler a potem była tu rezydencja marszałka Józefa Piłsudskiego, który tu zmarł w 1935 roku.

Podczas okupacji rezydował tu gubernator Hans Frank. Szczęśliwie Belweder ocalał ze zniszczeń wojennych. Po wojnie była tu siedziba prezydenta RP potem Rady Państwa PRL a potem znów prezydenta. Po przeniesieniu siedziby prezydenta na Krakowskie Przedmieście, Belweder spełnia funkcje pomocniczo - reprezentacyjne.

Skąd nazwa Belweder? Od włoskiego Belle vedere, co oznacza piękny widok. Podobno królowa Bona będąc w miejscu obecnego pałacu zachwycała się widokami.

Co znajduje się wewnątrz? Sporą cześć zajmuje ekspozycja historyczna poświęcona Józefowi Piłsudskiemu. Poza dokumentami można zobaczyć maskę pośmiertną, wykonaną przez znanego rzeźbiarza Jana Szczepkowskiego.

Pomieszczeń pokazano publiczności zaledwie kilka - gabinet w którym pracował Marszałek, salę pompejańską - słynną z czasów gdy spełniała funkcje reprezentacyjne i gdzie np. za PRLu nadawano nominacje sędziowskie. Piękna jest sala kominkowa. Ponure wrażenie za to robi sala konferencyjna, kiedyś sala obrad Rady Państwa PRL - miejsce gdzie podpisano dekret o wprowadzeniu stanu wojennego.

Mówiąc szczerze Belweder nie powala na kolana i można odczuć pewien niedosyt, niemniej niedostępność kusi, stąd też takie zainteresowanie.

Po Belwederze oprowadzała Ważna Pani Przewodnik, strrrasznie dużo czasu poświęcając JPII i jego pielgrzymkom, ponadto popełniając błędy metodyczne i merytoryczne. I tak rozpoczynała omawianie sali tuż po tym jak do niej weszła nie czekając na grupę czy pomyliła imię pierwszego właściciela pałacu.

Żeby wejść trzeba było przejść kontrolę BOR (ciekawe po co skoro zwiedzało się sam pałac a nie przychodziło na audiencję do prezydenta) dalej był zakaz fotografowania pomieszczeń na piętrze, oczywiście ze względów bezpieczeństwa.

sobota, 31 października 2009

Kurs przewodników po Warszawie - LAST MINUTE

Kurs przewodników po Warszawie już trwa.

To ostatnia chwila żeby dołączyć i być na bieżąco.

Odbyły się pierwsze wykłady i zajęcia praktyczne.


Jeszcze można dołączyć!
Szczegóły na stronie kursu

Zadzwoń lub napisz już teraz:
601 251856 lub kurs@tutor.waw.pl

poniedziałek, 19 października 2009

Kurs przewodnika po Warszawie - jeszcze można się zapisać

Kurs przewodników po Warszawie już trwa.
Odbył się pierwszy wykład i pierwsze zajęcia praktyczne w Muzeum Historycznym.

Jeszcze można dołączyć!
Szczegóły na stronie kursu

Zadzwoń lub napisz już teraz:
601 251856 lub kurs@tutor.waw.pl

środa, 14 października 2009

Kurs przewodnika po Warszawie - jeszcze można się zapisać

Kurs przewodnika po Warszawie zaczyna się dziś tj. 14.10.2009.
Jeszcze można się zapisać! Zrób to TERAZ:

Dzwoń: 601251856
lub pisz: kurs@tutor.waw.pl

Liczba miejsc ograniczona!

czwartek, 8 października 2009

Kurs przewodnika po Warszawie

Trwają zapisy na kurs przewodników po Warszawie.

Zapisz się już teraz!

Specjalna cena dla studentów i nauczycieli: 3 x 333 zł.

Zadzwoń: 601 25 18 56 lub napisz: kurs@tutor.waw.pl

Liczba miejsc ograniczona

środa, 30 września 2009

Kurs Przewodników Miejskich po Warszawie

Zapraszam na Kurs Przewodników Miejskich po Warszawie.

Cena kursu: 1100 zł lub 3 x 400 zł.

Specjalna oferta dla studentów: 3 x 333 zł.

Szczegóły pod linkiem.

Zapraszam, zapisy trwają, liczba miejsc ograniczona.

Kurs prowadzony jest na podstawie upoważnienia Marszałka Województwa Mazowieckiego.

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Bronisław Zathey członkiem honorowym PTTK?

Przed zbliżającym się zjazdem PTTK opublikowano listę kandydatów na członków honorowych PTTK. Wśród nich figuruje długoletni prezes Oddziału Wrocławskiego PTTK Bronisław Zathey.

Kandydatura ta wzbudza moje poważne wątpliwości, których uzasadnienie znajduje się poniżej.
Otóż kandydat na członka honorowego, 5 lat temu, w ramach bezpardonowej walki wewnątrz Oddziału Wrocławskiego, nie zawahał się napisać donosu do mojego ówczesnego zakładu pracy, wykorzystując fakt, iż prywatnego maila, do kilku członków ZG, wysłałem z konta firmowego.

Pozostawiam ocenie czytających czy kandydatura ta powinna zostać uhonorowana najwyższym wyróżnieniem w PTTK.




sobota, 29 sierpnia 2009

Gdzie ta policja?

Odbyłem dziś podróż, samochodem, z Krościenka nad Dunajcem przez Nowy Sącz, Kielce, Radom do Warszawy. Całą drogę grało mi radio, trąbiąc co godzinę o trwającej od piątku policyjnej akcji, polegającej na wzmożonych kontrolach drogowych w ostatni weekend wakacji.
Super, tyle że po drodze nie spotkałem ani jednego patrolu drogówki, ani jednego patrolu z suszarką, po prostu zero policji. Może się szykują na niedzielę?

piątek, 21 sierpnia 2009

21 sierpnia 1968

Przebacz mi smutna Bratysławo
Hradcu Kralove, zlata Praho
Za śmierć jaskółki tamtej wiosny
I polskie tanki nad Wełtawą

Dziś 41-a rocznica "bratniej pomocy" dla Czechosłowacji, czyli po prostu inwazji wojsk układu warszawskiego na ówczesną Czechosłowację, w celu stłumienia tzw. Praskiej Wiosny, czyli próby wprowadzenia socjalizmu z ludzką twarzą.

Zamieszkałem w Pradze w 1974 roku, raptem 6 lat po inwazji i kompletnie wówczas nie rozumiałem dlaczego Czesi nie pałali zbytnią sympatią do Polaków...

sobota, 8 sierpnia 2009

Gazeta Górska nr 2






No i na rynku mamy drugi numer Gazety Górskiej w zmienionej szacie.




Numer jest dosyć zachęcający, proponuje sporo różnorodnej treści dotyczącej różnych górskich aspektów.




I tak:
  • Jurek Kapłon obszernie opisuje historię schronisk Karpackiego Towarzystwa Narciarzy,
  • Marek Staffa przedstawia artykuł monograficzny dotyczący sudeckiego Jesenika,
  • miłośników kartografii zainteresuje historia pierwszej poziomicowej mapy Galicji,
  • Katarzyna Ceklarz prezentuje historię Domu Wycieczkowego Turbacz w Rabce,
  • kontynuacją z poprzedniego numeru jest artykuł Mowa gór czyli o nazewnictwie Karpat,
  • zainteresowanych etnografią wciągnie opowieść Urszuli Janickiej - Krzywda czyli Magia nocy,
  • Stanisław Figiel - przed którym przyszło mi zdawać egzamin na II klasę przewodnika beskidzkiego a jakiś czas potem zostałem współautorem, poprzez rozszerzenie zakresu, jego przewodnika Beskidy na weekend - prezentuje ewolucję literatury przewodnikowej od schyłku PRlu po dzień dzisiejszy,
  • obszerny artykuł prezentuje studenckie bazy namiotowe,
Ponadto znajdzie się coś dla amatorów gór na rowerze i trochę autopromocji SKPG Kraków.
Gór wyższych dotyczy artykuł o wyprawie na Acocangua'ę.

Dużo ciekawej treści, tyle że trochę nie da się tego czytać ze względu na sposób składu. Tekst jest bardzo zbity i zlewający się. Dla wygody czytającego druk powinien być większy, większa interlinia i podział tekstu na śródtytuły. A tak to trochę przypomina wydawnictwa podziemne ;-)

piątek, 7 sierpnia 2009

Gorlice 1915 - Michał Klimecki


Po 15-tu latach od pierwszego wydania, które jakiś czas temu cudem udało mi się kupić na allegro, w księgarniach pojawiło się nowe wydanie monografii bitwy gorlickiej, która kompletnie zapomniana, była jedną z większych bitew I wojny światowej, przesądzającą los frontu wschodniego.

Książka, w ładnej kolorowej oprawie, została wydana w serii historyczne bitwy. W stosunku do poprzedniego wydania nie wnosi nic nowego, te same fotografie, taka sama mapka na wklejce. Jeżeli ktoś ma stare wydanie, to nie ma sensu kupowanie nowego.

Ale jeśli ktoś jej nie ma a jest pasjonatem Beskidu Niskiego/I wojny światowej/historii/militarystyki/architektury cmentarnej (właściwe podkreślić) to nie ma co się zastanawiać. Obok pamiętników ks. Świeykowskiego (gorlickiego proboszcza z okresu I wojny) czy monografii Pierwsza wojna światowa w Karpatach wydanej przez SKPB Warszawa, publikacja ta wchodzi do kanonu literatury obowiązkowej na temat Operacji Gorlickiej.

czwartek, 6 sierpnia 2009

Morskie Oko i tragedia konia

Głośna jest sprawa konia, który padł na drodze do Morskiego Oka. Wywołało to zrozumiałe reakcje miłośników zwierząt.
Do mojej skrzynki mailowej wpadł list otwarty kol. Zbyszka Kreska, który poniżej przytaczam.

Ponadto pod linkiem znajduje się petycja ws. koni z którą warto się zapoznać i podpisać.

Nie bądźmy obojetni wobec cierpienia zwierząt!

LIST OTWARTY

Szanowny Pan

Paweł Skawiński
Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego
Zakopane


Szanowny Panie Dyrektorze,

smutna, niepotrzebna nikomu śmierć zaprzęgowego konia na Polanie Włosienica, w sercu Tatrzańskiego Parku Narodowego, kładzie się cieniem na dobrym imieniu Parku, jego Dyrekcji i Rady Naukowej.
Jakikolwiek by nie był stan prawny tej sprawy i odpowiedzialność za ten konkretny przypadek, nic nie zmieni faktu, że na obszarze podległym szczególnym prawom ochrony przyrody od lat trwa proceder dręczenia zwierząt pociągowych.
Jest tajemnicą poliszynela, że nagminnie przekraczane jest obciążenie „fasiągów”, konie trzymane są w upale w nasłonecznionych miejscach, pozbawione odpowiedniej ilości wody, często brutalnie traktowane i bite.
Nie może Pan przecież nie wiedzieć o tym, że konie pracujące na trasie do Morskiego Oka to lekkie konie nadające się do jazdy wierzchem lub lekkich prac polowych, a nie do ciągnięcia pod górę wozów ważących wraz z pasażerami co najmniej 2 tony.
Anachroniczny, pozornie tylko ekologiczny, „teatralny” proceder wożenia turystów jest przykrywką dla prozaicznej walki o zysk, nie liczącej się z jakimikolwiek zasadami humanitaryzmu i litości dla zwierząt.
Brak kontroli i egzekwowania (i tak już przecież naciągniętych) norm obciążenia i zasad traktowania koni prowadzi do całkowitej bezkarności właścicieli zaprzęgów, dających jakże wielkiej liczbie turystów (w tym młodzieży i dzieci) pokaz pazerności, chciwości i barbarzyńskiego stosunku do zwierząt.


A wszystko to dzieje się na obszarze Parku Narodowego, szczycącego się jakże słuszną troską o niedźwiedzie, świstaki, kozice i wszystkie inne stworzenia. A koń, Panie Dyrektorze?
Czym zawinił koń, że nad nim można się pastwić, eksploatować go bez litości, zamęczyć w końcu na śmierć w upale i suszy?
Czy nie uważa Pan, że w opinii publicznej ta smutna śmierć pociągowego zwierzęcia (nie pierwsza przecież niestety) może przekreślić dobry wizerunek TPN i jego starania o zwierzęta „parkowe”, które miały to szczęście, że nie znajdują się, tak jak nieszczęsne konie na trasie Palenica - Morskie Oko, we władzy pazernych, chciwych na „dutki”, nieczułych na cierpienie ludzi?
Czy warto ten wizerunek narażać na szwank za cenę (trzeba przyznać niebagatelnych) zysków z opłat za licencje?


Szanowny Panie Dyrektorze – proceder przewozu turystów na trasie do Morskiego Oka jest anachroniczny, przestarzały, wykorzystywany do zadawania cierpień zwierzętom. Za przyzwoleniem Dyrekcji i Rady Naukowej TPN stanowi pokaz arogancji i nieludzkiego traktowania zwierząt pociągowych. Idea ochrony przyrody jest tu codziennie masowo gwałcona na oczach tysięcy ludzi.
Proceder ten powinien być zlikwidowany, trakcja konna ograniczona do 4-osobowych dorożek (bryczek) dwukonnych, zaś podstawą komunikacji do Morskiego Oka powinny być ciche, ekologiczne, nowoczesne melexy.
Tak jest w wielu parkach narodowych na świecie. Był przecież taki projekt dla Tatr; co się z nim stało? Dlaczego brakło Panu odwagi, by podjąć ten temat?

Miarą człowieczeństwa jest stosunek do zwierząt. Proszę okazać człowieczeństwo, Panie Dyrektorze.



Z wyrazami szacunku –



(-) Zbigniew Kresek, Kraków - Honorowy Członek Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, członek Rady Naukowej Gorczańskiego Parku Narodowego, przewodnik beskidzki, b.redaktor naczelny „Gazety Górskiej”

Kraków, 28 lipca 2009 r.

Nowy regulamin OTP

Jak doniesiono na Forum PTTK, ponownie zmieniono (poprzednio w 2006 r.) regulamin Odznaki Turystyki Pieszej czyli OTP.

Co zmieniono:

W punkcie 10 usunięto niefortunny zapis z 2006 r. o konieczności codziennej zmiany miejsca noclegu (czy przesunięcie namiotu o 10 metrów było zmianą miejsca noclegu?).

Wyleciał punkt 18 zwalniający niepełnosprawnych z limitów czasowych przy zdobywaniu odznak. A to dlatego, że w obecnym punkcie 31 zlikwidowano wszelkie limity czasowe przy zdobywaniu odznak. Chwała za to. To krok w dobrym kierunku. Tyle że w przypadku GOT na ten krok zdecydowano się już 10 lat temu...

Zmieniono punkt (obecny) 34, stwierdzając:

Każdy ze szlaków na duże OTP musi przebiegać przez inne województwo.

Super, ale co autorzy mieli na myśli? O co im dokładnie chodzi? Co w przypadku gdy szlak na dużą OTP przekracza granicę województw? Chciano dobrze a wyszło jak zwykle ;-P

W kolejnym punkcie powtórzono, że nie ma limitów czasowych. I bardzo dobrze.


Czego nie zmieniono a by się przydało zmienić:

Bez zmian pozostało punktowanie za zwiedzanie, co jest o tyle dziwne, że w OTP chodzi o wycieczki piesze a nie krajoznawstwo a co najważniejsze nie ma żadnych konkretnych kryteriów - czyli pełna uznaniowość - co do tego ile punktów za miasta zaliczać (zapis że weryfikator może obniżyć liczbę punktów w zależności od stopnia poznania miejscowości). Ten zapis IMHO powinien zniknąć.

Nie zmieniono punktu 13, mówiącego o tym, że poświadczenia odbycia wycieczek przez osobę inną niż przodownik turystyki pieszej należy potwierdzić pieczęcią instytucji organizującej wycieczkę.
Co za kretynizm... Znaczy indywidualnie bez zorganizowania się nie da? Pieczątkomania rodem z PRLu...

Pozostawiono też bez zmian dzienny limit punktów. Szkoda że nie przywrócono stanu sprzed 2006 r. tj. limitu 30 km a nie 30 punktów jak jest obecnie.

Podsumowanie:

Krok w dobrym kierunku tyle, że... za mały.

sobota, 1 sierpnia 2009

Godzina W


Nie złamie wolnych żadna klęska,
Nie strwoży śmiałych żaden trud -
Pójdziemy razem do zwycięstwa,
Gdy ramię w ramię stanie lud.

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!

Powiśle, Wola i Mokotów,
Ulica każda, każdy dom -
Gdy padnie pierwszy strzał, bądź gotów,
Jak w ręku Boga złoty grom.

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój...

Od piły, dłuta, młota, kielni -
Stolico, synów swoich sław,
Że stoją wraz przy Tobie wierni
Na straży Twych żelaznych praw.

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój...

Poległym chwała, wolność żywym,
Niech płynie w niebo dumny śpiew,
Wierzymy, że nam Sprawiedliwy,
Odpłaci za przelaną krew.

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój...

piątek, 24 lipca 2009

Pielgrzymy 2008

Na przełomie roku 2008 i 2009 (tak, wiem to już jakiś czas temu), na rynku wydawniczym pojawiła się kolejna sudecka nowość rodem ze Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich we Wrocławiu: Pielgrzymy 2008.

Pielgrzymy wydawane pierwotnie jako informator rajdowy, nawiązujący do terenu na którym odbywała się impreza, obecnie stanowi zbiór artykułów krajoznawczych, o jednym wspólnym mianowniku: Sudety.

Poprzedni tom Pielgrzymów ukazał się w 2001 r. więc trochę czasu zdążyło upłynąć - za sukces należy uznać reaktywację tego, chciałem napisać periodyku ale z tą periodycznością było ostatnio faktycznie cienko...

Całość tomu liczy 116 stron a zawiera następujące artykuły:
  • Oskar Anders - malarz Gór Sowich
  • Niemieckie i austriackie schroniska szkolne i studenckie w Sudetach w latach 1884-1938
  • Kulturowe oswajanie krajobrazu w Karkonoszach. Przyczyne do historii nazewnictwa i budownictwa turystycznego po 1945 r.
  • Historia browaru w Sobótce-Górce
  • "Zabity Młodzieniec" koło Lutomi w Górach Sowich - anatomia zbrodni
  • Ciotka "Ju" i most powietrzny do Festung Breslau. Największa katastrofa lotnicza w Karkonoszach
  • 50 lat telewizji na Dolnym Śląsku. Dzieje stacji nadawczej na Ślęży
  • Tragiczny wypadek artyleryjski. Ostrzeliwanie twierdzy srebrnogórskiej w 1869 r.
  • Wędrówki Mieczysława Orłowicza po Sudetach.
Jak widać tematyka bardzo zróżnicowana, jedne artykuły bardziej lekkie inne trochę cięższe.
Przeraża historia zabitego młodzieńca a wciąga opis mostu powietrznego z Festung Breslau.

Zachęcam do lektury.

środa, 22 lipca 2009

Ojciec Święty patrzy, czyli przez przełęcz Kaczyńską w kierunku Bliźniaków

Udało mi się wreszcie trafić w Beskid Mały, który jest dla mnie swego rodzaju terra incognita - jakoś nigdy nie było tu po drodze, aczkolwiek na Magurce Wilkowickiej zdarzyło mi się już kilkakrotnie być, podobnie jak na górze Żar. Niemniej ku mojej wielkiej radości wreszcie zaczynam odkrywać Beskid Mały.

Korzystając z przedłużonego nieco weekendu, odbyłem 3 wycieczki w Beskidzie Małym.

Na początek wycieczka pod zachęcającym wyżej tytułem, wprawdzie odbyliśmy ją jako drugą z kolei, niemniej zbieżność nazw (przełęcz Kaczyńska, Bliźniaki) czy tabliczki sugerujące, że jest się obserwowanym przez Ojca Świętego, spowodowały że nośniejszy tytuł idzie na początek.

Celem wycieczki było schronisko na Leskowcu (czyli pod Jaworzyną 890), Gancarz i zejście przez przełęcz Kaczyńską do Andrychowa.

Wycieczkę zaczęliśmy w Andrychowie, gdzie zostawiliśmy samochód, przesiadając się do komunikacji miejskiej - linia nr 22, do Rzyk Jagódek, czyli najlepszego punktu wyjścia na Leskowiec.
Trochę zajęło nam znalezienie przystanku z którego odjeżdżają autobusy w pożądanym kierunku, niemniej się udało. Przystanek jest zlokalizowany koło hali sportowej, na ul. 1-go Maja. W weekendy autobusy jeżdżą cca co 2 godziny. Nie zdążyliśmy na 10:16, czekaliśmy zatem na 11:36 (godziny te dotyczą weekendów).
BTW dopiero czwarta napotkana osoba była w stanie nam dokładnie wskazać gdzie szukać przystanku.

Po niecałych 20-tu minutach jazdy dojeżdża się do końcowego przystanku, gdzie zaczyna się czarny szlak, prowadzący do schroniska.
Początkowo łagodnie a potem... potem to lepiej nie mówić. Szlak jest dosyć stromy, z każdym krokiem nabiera się wysokości. Podejście jest naprawdę ostrę, zresztą na krótkim odcinku nabiera się blisko 500 m. wysokości, co ma odzwierciedlenie w 9 punktach GOT.

Tabliczka w punkcie wyjścia mówi o 1 godzinie i rzeczywiście, brutto tyle czasu wejście zajęło.

Pod koniec następuje rozwidlenie trasy - w prawo prowadzi dalej szlak czarny, natomiast w lewo, prosto do Sanktuarium JPII na Jaworzynie (nazywanej Groniem Jana Pawła II) prowadzi szlak "serduszkowy".

Groń Jana Pawła II przeforsowano na fali roku 1981, wówczas działacze PTTK z Wadowic przyjęli stosowną uchwałę i się przyjęło. Ja osobiście jestem przeciwny wprowadzaniu sztucznych nazw. Uważam, że naprawdę nie ma różnicy między nazywaniem wierzchołków, posiadających już nazwę Groniem JP II czy Szczytem Stalina (tak w latach 50-tych nazywał się Gerlach).

Po wejściu na górę, okazało się że wpadliśmy w oko cyklonu - mszę odprawiał akurat biskup żywiecki, co spowodowało tłumy w rejonie schroniska.



Samo schronisko nawet sympatyczne, chociaż z racji tłumów przewalających się przez nie ciężko mówić o komforcie odpoczynku. Polecam kwaśnicę - porcja za 10 zł, może nie najsmaczniejsza za to w ilościach zaiste słusznych.
W schronisku tłum, wokół schroniska tłum a na wierzchołku Jaworzyny, przy sanktuarium - MEGA tłum.

Z nazwą schroniska jest dość śmiesznie, bowiem nazywa się na Leskowcu, podczas gdy faktycznie Leskowiec jest ciut oddalony a schronisko znajduje się pod Jaworzyną. Ale to zupełnie tak samo jak ze schroniskiem na Klimczoku, które jak sama nazwa wskazuje znajduje się na stokach Magury sąsiadującej z Klimczokiem.

Ale widoki spod a w zasadzie to znad schroniska były bezcenne :-)






Ze schroniska, przez wierzchołek Jaworzyny udaliśmy się , zielonym szlakiem, w kierunku Andrychowa. Tabliczka przy schronisku mówi: 3:50. Nam zajęło to 3:10 (brutto).

Droga początkowo prowadzi wspólnie ze szlakiem niebieskim, którym podążał tłumek z mszy...
Na całe szczęście na przełęczy pod Gancarzem, szlak niebieski odszedł w bok a wraz z nim cały tłumek.

Nas szlak zielony zaprowadził na Gancarz, zalesioną górę, z polaną widokową na wierzchołku, zwieńczoną krzyżem, ostatnią górę o dosyć słusznej wysokości. Dalej na północ górki były już tylko takie rzędu 500 m n.p.m.



Poniżej widok z Gancarza na północ.



Zejście z Gancarza to lekki hardcore. Po prostu drobna ścianka pokroju zachodniego zbocza Lackowej czy Chełmu nad Grybowem. Ci co tam byli to rozumieją ;-)
Zdecydowanie wygodniej tam wchodzić (pomimo różnicy wysokości) niż schodzić. Kolana można sobie rozwalić.

Kulminacją w grzbiecie, po wytraceniu ok. 400 metrów wysokości, okazała się Kobyla Głowa. Miejsce związane z legendą. Legenda przedstawiona jest w przewodniku Radka Trusia - Beskid Mały. Ale co tam legenda... na tabliczce stoi jak byk (a może kobyła?): Ojciec Święty patrzy.



O ile rozumiem zadęcie dydaktyczne mające na celu zachowanie tablic jak najdłużej, o tyle z tym patrzeniem to ktoś przegiął. IMHO jest to po prostu niesmaczne.

Dalej droga wiedzie grzbiecikiem z niewielkimi różnicami wysokości, niestety pozbawionym raczej miejsc widokowych. Po jakimś czasie wychodzi się na przełęcz Kaczyńską - całkiem sympatyczną (gdyby nie ta nazwa ;-) pochodząca od pobliskiej Kaczyny, nad którą wznosi się pasemko nomen omen Bliźniaków...)


A na przełęczy znów Ojciec Święty patrzy...

Ciekawostką jest dla mnie dwoistość nazw - według źródeł (mapa, przewodnik) przełęcz u Panienki jest za następną górą, gdzie stoi kapliczka z Najświętszą Panienką.

Przełęcz ta (tzn. U Panienki) jest zwornikiem z pasemkiem Bliźniaków, ciągnącym się równoleżnikowo na północy Beskidu Małego.
Swoją drogą cóż za ironia losu z tymi nazwami: Bliźniaki - niskie, karłowate wręcz pasemko, gdzie wysokości nie przekraczają 570 metrów, do tego przełęcz Kaczyńska. Zaczynam się bać czy nie obrażam Ważnego Urzędu ;-)

Ale dosyć o polityce. Wracamy w góry.
Na przełęczy dochodzi żółty szlak z Bliźniaków. Stąd jeszcze tylko pięć kilometrów i trzy górki do pokonania. Ale droga zaczyna się dłużyć.

Pod sam koniec, kiedy już człowiek ma wszystkiego dość, ze stoków Kobylicy, wreszcie ukazują się widoki i to na cały Beskid Mały. Aż miło było popatrzeć:




Potem jeszcze dwa podejścia i już. Szlak sprowadza do Andrychowa.

Całość wycieczki zajęła 5:15 wliczając w ten czas obiad w schronisku i odpoczynki.
Trasa ta daje 22 punkty GOT.

Już wkrótce ciąg dalszy:
  • wycieczka z Żaru przez Kocierz i przełęcz Targanicką na Trzonkę
  • wycieczka na Czupel - najwyższy szczyt Beskidu Małego.

wtorek, 21 lipca 2009

Giewont jak drogowskaz wiary...

Senator PiS Tadeusz Skorupa chce na stałe oświetlić krzyż na Giewoncie "jako drogowskaz i symbol polskiej wiary". - Taka inwestycja zaszkodziłaby dzikiej przyrodzie w Tatrach - przestrzegają przyrodnicy


No to mamy kolejny przypadek z cyklu pod tytułem:
Jak Bóg chce kogoś pokarać to mu najpierw rozum odbiera.

Panu Senatorowi należy bardzo współczuć. A jego zagrywka jest czysto demagogiczna. Na całe szczęście TPN wykazuje się rozsądkiem i mam nadzieję, że uda się obronić Tatry przed wprowadzeniem stałego sztucznego światła.

Pacyfikacja KDT

Dziś rozgrywa się akcja wyrzucania kupców z Kupieckich Domów Towarowych na pl. Defilad.
Wygląda na to, że trwa regularna bitwa.
Podobnie zresztą było jakieś 17 lat temu, kiedy pacyfikowano handel łóżkowy pod Domami Centrum.

Gratuluję przeprowadzenia tej akcji.
Cieszę się że miastu wystarczyło determinacji do zmierzenia się z tym problemem i do przecięcia wrzodu.

Wolność gospodarcza - TAK
Anarchia - NIE

Fotoradary stwarzają zagrożenie na drodze

Kolizja na A1 po tym jak BMW zahamowało przed fotoradarem.
Jak wynika z podlinkowanego tekstu, gdyby nie fotoradar, który zmusił kierującą BMW do hamowania wskutek czego doszło do wypadku, pewnie nie byłoby sprawy.
Zatem radary stwarzają zagrożenie na drodze, co należało dowieść ;-)

A tak BTW to przypominają mi się słowa Donalda Tuska z kampanii wyborczej, że tylko facet bez prawa jazdy może sądzić że radary coś poprawią na drogach. Chwyt był niezły, tylko że w ślad za tym idzie montaż dalszych fotoradarów.

Fotoradary może dadzą efekty ale wszystkie musiałyby być z aparatami a nie tak jak teraz stać puste.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Po upadku Kopernika czyli o regulacji rynku

Upadło biuro podróży.
Przykład pokazuje na ile bezsensowne jest regulowanie rynku.

Żeby być tour-operatorem, trzeba spełnić określone wymogi finansowe - posiadać zabezpieczenie w postaci gwarancji bankowej bądź ubezpieczeniowej, co niesie za sobą określone koszty i jest dosyć skutecznym narzędziem ograniczającym konkurencję.
Jak widać zabezpieczenia te są bez sensu.
Dobre firmy nie padają, kiepskie padają i robi się z tego szum medialny a pieniędzy z zabezpieczenia i tak nie starcza.

No to po co regulacja rynku skoro i tak nie daje efektów?

środa, 15 lipca 2009

Prace Pienińskie 18

Na przełomie wiosny i lata, w moje ręce wpadł kolejny, 18-ty już z kolei, tom rocznika Prace Pienińskie, poświęconego tematyce pienińskiej i spiskiej.


Z roku na rok tomy stają się coraz obszerniejsze no i wydawane są w coraz lepszym standardzie.
Redaktorem tomu, już tradycyjnie jest Ryszard Remiszewski z Gliwic a wydawcą Podkomisja Kultury i Historii KTG ZG PTTK i Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej PTTK w Pieninach.

Na zawartość tomu składają się jak zwykle liczne artykuły monograficzne, jak i zbiór przyczynków krajoznawczych, recenzje, polemiki oraz garstka poezji.

Moją uwagę zwróciły następujące artykuły:
  • Lokacja na prawie magdeburskim miejscowości Przekop, dzisiejszych Sromowiec Wyżnich;
  • Kolędy pienińskie;
  • Gotycka Madonna z Szaflar;
  • Obrzędowość rodzinna na polskim Spiszu na przestrzeni XX wieku. Izolacja kobiet w czasie ciąży i połogu;
  • Historia ratownictwa górskiego w Pieninach.
Amatorom Pienin, zwłaszcza tym zainteresowanym krajoznawstwem gorąco tę publikację polecam.

środa, 8 lipca 2009

Gazeta Górska - reaktywacja


W moje ręce wpadła Gazeta Górska.
Niby stara pozycja, do tej pory znana jako coś około kwartalnik, wydawana w dużym formacie, na zwykłym papierze. Był to bardziej informator dla kadry PTTK o ograniczonym zresztą zasięgu.

Obecnie przyszło nowe, co widać na załączonym obrazku: magazyn na dobrym papierze, kolorowy, przypominający npm czy Magazyn Górski.

Wewnątrz też jest na czym oko zatrzymać.

I tak spójrzmy wyrywkowo na spis treści:

Historia Gazety Górskiej - artykuł kolegi Zbyszka Kreska, dotychczasowego naczelnego Gazety Górskiej, prezentujący dotychczasowe dokonania i spajający nowe ze starym.

Twierdza nad Sanem - artykuł prezentujący historię Twierdzy Przemyśl.

Wieże widokowe w krajobrazie Ziemi Kłodzkiej - artykuł Marka Staffy - uznawanego za jednego z największych "Sudetologów" w Polsce.

Pamięć Ognia, pamięć która dzieli - poświęcony Józefowi Kurasiowi, czyli legendarnemu "Ogniowi". Dla jednych bohater, dla innych bandyta...

Więcej pod linkiem.

Autorzy faktycznie robią wrażenie.
Oprócz wspomnianych wyżej, należy wspomnieć następujące osoby:
Janusz Tomasiewicz - dyrektor Gorczańskiego PN,
Stanisław Figiel - autor licznych publikacji karpackich.

Pismo dobrze rokuje, mam nadzieję że nie będzie tylko kilkurazową efemerydą.

Właśnie ukazał się drugi numer, jak tylko wpadnie w moje ręce to się wypowiem.

wtorek, 7 lipca 2009

Przenosiny z onetu

Do tej pory pisałem blog na onecie - http://przewodnicki.blog.onet.pl/
Niemniej zdecydowałem się przenieść pisanie na blogspota.
Właściwie zdecydowały dwie rzeczy - możliwość wysyłania postów mailem, czego
na onecie nie znalazłem oraz inna szata graficzna, bardziej mi pasująca.

Będę tu pisywał na te same tematy co dotąd.

Zapraszam...

Zmiany w ustawie o usługach turystycznych

Na stronach BIPu Ministerstwa Sportu i Turystyki pojawił się projekt zmiany ustawy, zawierający poprawki po konsultacjach społecznych.

Wkrótce napiszę więcej i odniosę się do tego projektu.