wtorek, 24 listopada 2009

Dziedzictwo kulturowe czy wspomnienie złych czasów - 26.11., 18:30

Zapraszamy na następne spotkanie z mazowieckiego cyklu
organizowanego przez nasze koło. Już w najbliższy czwartek 26.11. o 18:30:

Dziedzictwo kulturowe czy wspomnienie złych czasów -
fortyfikacje nowożytne na Mazowszu.

Miejsce: klub Warszawa Powiśle (d. kasa PKP),
Kruczkowskiego 3b, 26.11, 18:30

przedstawią Mieszko Janiszek i Artur Ponikiewski.

Zapraszamy!

Studenckie Koło Przewodników Turystycznych przy OM PTTK w Warszawie

poniedziałek, 23 listopada 2009

Jedyny prawdziwy kościół gotycki w Warszawie


Dla większości warszawiaków miejscem kojarzonym z zabytkami jest Stare i Nowe Miasto, tam w końcu znajduje się i gotycka katedra św. Jana i gotycki kościół NMP.

Tyle że wskutek wojny obydwa te kościoły znalazły się w gruzach i w obecnej postaci są rekonstrukcją, z wykorzystaniem także konstrukcji żelbetonowych, nie mających nic wspólnego z architekturą gotycką.

Gdzie zatem szukać prawdziwego gotyku w Warszawie?
Na Tarchominie!
Tarchomin - obecnie sypialnia Warszawy, kojarzona z horrorem komunikacyjnym - posiada jeden z najcenniejszych a zarazem niezwykle malowniczych zabytków architektury.
Mowa o kościele p.w. św. Jakuba Apostoła.

Obiekt ten powstał u schyłku XVI wieku w stylu gotyku mazowieckiego. W tym czasie wprawdzie w Europie dominował już renesans, ale na prowincjonalnym Mazowszu kwitł gotyk. Kościół położono w pobliżu Wisły, na skarpie aby zabezpieczyć go przed wylewami niesfornej rzeki.

Bryła kościoła jest prosta, przypomina zresztą katedrę św. Jana tyle że w znacznie mniejszych proporcjach. Rzuca się w oczy piękna czerwona cegła - gotycka, tzw. dwuręczna, większa od produkowanej obecnie, ponadto gotycki wątek krzyżykowy z ciemniejszej cegły tzw. zendrówki.
Bryła kościoła z zewnątrz wspiera się na przyporach czyli elemencie konstrukcyjnym przenoszącym siły na zewnątrz, stosowanym w gotyku.
Zwracają uwagę gotyckie ostrołukowe okna oraz pozostałość zegara słonecznego na ścianie prezbiterium.
Przed kościołem stoi barokowa śnieżnobiała dzwonnica, która wraz z pobliskim barokowym budynkiem parafialnym doskonale się komponuje w jedną całość.

Po prawdzie, to kościół ten w ramach inwazji baroku, miał zmienioną fasadę na barokową, niemniej na początku XX wieku ten sztuczny twór skuto, przywracając mu pierwotną postać.

Polecam w wolnej chwili wybrać się na Tarchomin, gdzie wbrew pozorom wrony nie zawracają a "wyprawę" można uzupełnić spacerem po zagospodarowanym wale wiślanym.

Dojechać tu można np. tramwajem 2 lub 17 do pętli Tarchomin Kościelny i przejść 3 minuty ul. Mehoffera w stronę Wisły, autobusami: 101, 186, 126, 133, 509 do przystanku Mehoffera i j.w.; autobusem 516 lub 518 do przystanku Nowodworska, który znajduje się tuż obok kościoła (150 metrów). (aktualizacja dojazdu styczeń 2017)

piątek, 20 listopada 2009

Belweder


Wszyscy znają biało otynkowany pałacyk, na skraju Skarpy Wiślanej, przy alejach Ujazdowskich, codziennie tysiące osób przejeżdża tuż obok, tyle że mało kto kiedykolwiek był wewnątrz.

Belweder jest niestety obiektem zamkniętym, w dyspozycji kancelarii prezydenta, stąd na co dzień niedostępnym. Sporadycznie władza uchyla drzwi Belwederu - tak też się stało w weekend po Święcie Niepodległości. Wówczas na Belweder ruszył szturm warszawiaków, żądnych zobaczenia tego co niedostępne. Kolejka chętnych sięgała nawet bramy głównej Łazienek a czekać na wejście trzeba było nawet dwie godziny.


Sam Belweder powstał w miejscu należącym kiedyś do klasztoru augustianów (w pobliżu na skarpie znajdował się drewniany kościół, przeniesiony z podtapianego Solca), potem trafił w ręce królewskie a następnie stał się własnością kanclerza Krzysztofa Paca, który wybudował tu drewniany pałac.

Murowany pałac wzniesiono w początkach XVIII wieku, według projektu Jakuba Fontany. W drugiej połowie XVIII wieku Belweder trafił w ręce ostatniego króla Polski - Stanisława Augusta Poniatowskiego. Król jednak bardziej upodobał sobie pobliskie Łazienki, w Belwederze umieszczając wytwórnię porcelany, której produkty zwano belwederkami.

Po śmierci króla, pałac został sprzedany na pokrycie pozostawionych długów. Po 1815 pałac został siedzibą carskich namiestników, i tak tu mieszkał Wielki Książę Konstanty wraz z małżonką Joanną Grudzińską - znany z próby pojmania go na początku Powstania Listopadowego.

Ok. 1820 pałac został przebudowany przez Jakuba Kubickiego do postaci, którą możemy obecnie oglądać. W czasie I wojny światowej mieszkał tu niemiecki zarządca miasta - Beseler a potem była tu rezydencja marszałka Józefa Piłsudskiego, który tu zmarł w 1935 roku.

Podczas okupacji rezydował tu gubernator Hans Frank. Szczęśliwie Belweder ocalał ze zniszczeń wojennych. Po wojnie była tu siedziba prezydenta RP potem Rady Państwa PRL a potem znów prezydenta. Po przeniesieniu siedziby prezydenta na Krakowskie Przedmieście, Belweder spełnia funkcje pomocniczo - reprezentacyjne.

Skąd nazwa Belweder? Od włoskiego Belle vedere, co oznacza piękny widok. Podobno królowa Bona będąc w miejscu obecnego pałacu zachwycała się widokami.

Co znajduje się wewnątrz? Sporą cześć zajmuje ekspozycja historyczna poświęcona Józefowi Piłsudskiemu. Poza dokumentami można zobaczyć maskę pośmiertną, wykonaną przez znanego rzeźbiarza Jana Szczepkowskiego.

Pomieszczeń pokazano publiczności zaledwie kilka - gabinet w którym pracował Marszałek, salę pompejańską - słynną z czasów gdy spełniała funkcje reprezentacyjne i gdzie np. za PRLu nadawano nominacje sędziowskie. Piękna jest sala kominkowa. Ponure wrażenie za to robi sala konferencyjna, kiedyś sala obrad Rady Państwa PRL - miejsce gdzie podpisano dekret o wprowadzeniu stanu wojennego.

Mówiąc szczerze Belweder nie powala na kolana i można odczuć pewien niedosyt, niemniej niedostępność kusi, stąd też takie zainteresowanie.

Po Belwederze oprowadzała Ważna Pani Przewodnik, strrrasznie dużo czasu poświęcając JPII i jego pielgrzymkom, ponadto popełniając błędy metodyczne i merytoryczne. I tak rozpoczynała omawianie sali tuż po tym jak do niej weszła nie czekając na grupę czy pomyliła imię pierwszego właściciela pałacu.

Żeby wejść trzeba było przejść kontrolę BOR (ciekawe po co skoro zwiedzało się sam pałac a nie przychodziło na audiencję do prezydenta) dalej był zakaz fotografowania pomieszczeń na piętrze, oczywiście ze względów bezpieczeństwa.