poniedziałek, 25 czerwca 2012

Korzenie Miasta VII

I znów w moje ręce wpadła nowość, kompletnie zresztą niespodziewana.
Wszyscy miłośnicy Warszawy znają, jak dotąd sześciotomową, serię Korzenie Miasta, prezentującą fragmenty miasta w poszczególnych dzielnicach. Z racji wyczerpania się dzielnic, seria wydawała się zamknięta a tu surprajz...

Przyjęto nową formułę, w miejsce "punktowych" artykułów dotyczących poszczególnych ulic czy wręcz budynków, tym razem zastosowano formułę artykułów przekrojowych. Do udziału zaproszono wielu autorów - znanych varsavianistów.

Oprócz zmian merytorycznych są też zmiany czysto fizyczne: okładka jest mniej błyszcząca i zastosowano trochę skromniejszy niż dotąd papier - nadal doskonałej jakości, tyle że już nie kredowy. Nawiasem mówiąc wygodniej się czyta na matowym papierze... Dzięki temu "Korzenie..." są nieco tańsze niż poprzednie tomy - kosztują ok. 60 zł.

Zobaczmy co sam wydawca pisze na temat książki:

Siódmy tom serii wydawniczej Korzenie miasta poświęcamy historii stolicy po drugiej wojnie światowej, kiedy na ruinach dawnej Warszawy narodziło się miasto jakże inne od tego sprzed kataklizmu ostatniej wojny. We wspomnieniach i relacjach znakomitych autorów odnajdujemy zmieniające się na przestrzeni ponad trzydziestu lat oblicze Warszawy – nową architekturę, warunki życia jej mieszkańców w realiach nowego ustroju politycznego. W odróżnieniu od poprzednich tomów serii, do których tekstów dostarczył znany varsavianista Jerzy Kasprzycki, niniejsza książka ma kilku autorów. Zaprosiliśmy do współpracy autorów związanych duchem i ciałem z Warszawą, którzy tu się wychowali i pracowali, kultywowali tradycję i współtworzyli współczesny charakter stolicy, znosili jak inni trudy życia codziennego. Specjalnie do naszej książki swoje rozdziały przygotowali Jarosław Zieliński, Marek Nowakowski, Zbigniew Jerzyna, Danuta Szmit-Zawierucha, Zofia Kucówna, Alicja Dołowska, Roman Dziewoński oraz Tadeusz Górny. Tom dopełniają publikowane już przed laty fragmenty wspomnień Agnieszki Osieckiej oraz artykuł dziennikarki Agnieszki Rybak. Wszystkie rozdziały są – jak zawsze w tej serii – bogato ilustrowane. Wierzymy, że zamieszczone tu relacje wiernie oddają atmosferę naszego miasta do późnych lat siedemdziesiątych. Jako cezurę przyjęliśmy rok 1978, kiedy z Rzymu nadeszły słynne słowa – Habemus Papam! Od tego pamiętnego dnia Polska i jej stolica wkroczyły w nowy okres swoich dziejów. O tym – mamy nadzieję – przeczytają Państwo w kolejnym tomie serii Korzenie miasta.
Czyli czekamy na Korzenie Miasta VIII!

Kurs przewodników po Warszawie - referencje

Opinii uczestników kursów ciąg dalszy. Tym razem Jacek, świeżo upieczony ale już aktywny przewodnik po Warszawie:

Kiedy zaczynałem kurs przewodnicki myślałem sobie, że w zasadzie to nie bardzo mam po co go zaczynać, bo przecież dużo wiem o Warszawie. Po pół roku skończyłem kurs i okazało się, że... owszem, wiedziałem dużo o Warszawie. Po co więc kurs, spytać ktoś może.
Po to, że nawet spora wiedza nie wystarcza do oprowadzania wycieczek. Kurs to nie tylko wrzucanie kolejnych porcji informacji do odpowiednich szufladek, ale i nauka umiejętności ich przekazywania. Kursant Tutora jest rzucany na głęboką wodę - od pierwszych zajęć musi ćwiczyć oprowadzanie grupy miast biegać z wywieszonym językiem za wyrzucającym z siebie informacje guru. To pomaga później, kiedy zacznie się oprowadzać grupy na poważnie.

Po to, że oprowadzanie to nie tylko wiedza - to również styl. Na tym kursie można poznać wiele stylów prowadzenia grupy. Zajęcia praktyczne prowadzone przez kilku doświadczonych przewodników miejskich, każdego w swoim niepodrabialnym stylu - to pomaga w stworzeniu swojego sposobu prowadzenia grupy.

Po to, że kurs to również ludzie. I fantastyczna grupa osób, z którymi niepostrzeżenie zaczynasz spędzać czas nie tylko na wycieczkach ale i po nich. Ach, ta integracja - coś chyba równie fajnego jak kursowe zajęcia :)

Po to, że co prawda komisja egzaminacyjna wymaga często rzeczy absurdalnych, ale jednak warto dowiedzieć się o tych wszystkich Marconich, Renesach, neorenesansach z elementami modernizmu. Choćby dla przećwiczenia mózgu i własnego rozwoju.

Po to, że po takim kursie zupełnie inaczej ogląda się inne miasta. Nie myślisz już tylko "O, jaka fajna kamienica!"

Innymi słowy warto było łazić często i po osiem godzin w każdy weekend, marznąć w dwudziestostopniowym mrozie na Nowym Mieście albo moknąć na Mokotowie podczas roztopów.

I deregulacja deregulacją, ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł być dobrym przewodnikiem nie ukończywszy wcześniej jakiegoś kursu. A skoro można wybierać, warto wybrać ten!


Jacek Duda, przewodnik miejski po Warszawie

sobota, 23 czerwca 2012

Pałac Krasińskich

W sobotę, 23 czerwca, Biblioteka Narodowa zrobiła niezbyt nagłośnioną imprezę - imieniny Jana Kochanowskiego, podczas której udostępniono swoistego "białego kruka" jeśli chodzi o warszawskie obiekty a mianowicie Pałac Krasińskich.
Wnętrza są powalające... Teraz naprawdę zdałem sobie sprawę dlaczego uznaje się że pałac Krasińskich był najwspanialszą magnacką rezydencją Warszawy. Zresztą zobaczcie sami...

Kurs przewodnika po Warszawie - opinie uczestnika

Kolejne osoby ukończyły kurs i uzyskały szlify przewodnickie, oto opinia pokursowa Darka, obecnie przewodnika po Warszawie (także pilota wycieczek):

Jeśli nie chcesz pokochać Warszawy, nie zapisuj się na kurs Tutora.
Jeśli nie chcesz znać prawie każdego zakątka stolicy, to nie zapisuj się na ten kurs.
Jeśli nie chcesz poznać wartościowych ludzi (spośród kadry i uczestników kursu), absolutnie wybij sobie z głowy kurs Tomka.
Jeśli nie chcesz by prowadził Cię mistrz przewodnictwa i pasjonaci Warszawy, to nie miejsce dla Ciebie.
Jeśli nie chcesz się rozwijać, poszerzać swoich horyzontów, nie rób tego.
Jeśli nie lubisz zwiedzać, spacerować, oglądać zabytków, muzeów, to nie dla Ciebie.

 Zapisałem się na kurs Tomka i muszę się poskarżyć...zimą strasznie zmarzłem na wycieczkach (bo zima 2011/12 była sroga) haha. W każdy weekend tysiące przemierzonych metrów, setki zdjęć, masa informacji i ciekawostek. Spotkania wtorkowe, wycieczki w sobotę i niedzielę, czytanie książek i... poznałem od podszewki i pokochałem Warszawę, poznałem wspaniałych ludzi, miałem przyjemność czerpać wiedzę i doświadczenie przewodnickie od Tomka i jego wspaniałych współpracowników.
Efekt konkretny: zdany egzamin i papiery przewodnika miejskiego miasta stołecznego Warszawy.
Zatem polecam profesjonalny kurs na przewodnika miejskiego organizowany przez Tutora! Był to piękny i wartościowy czas, będzie mi go brakowało...
A na koniec jeszcze raz chcę wyrazić wdzięczność: z serca dziękuje Tomkowi i jego "ludziom" prowadzącym kurs oraz każdej i każdemu z mojej grupy kursowej.

Dariusz Zielonka 

wtorek, 19 czerwca 2012

Błyskawiczny Przewodnik Historyczny cz. 2


W moje ręce dziś wpadła nowa książka - jak sami autorzy napisali we wstępie - sequel Błyskawicznego Przewodnika Historycznego po Warszawie.
Książka składająca się z krótkich historyjek warszawskich, skoncentrowanych na krwistym mięsku: afery, seks, kryminałki etc. czyli to czego ludzie lubią słuchać najbardziej.

Sięgając do zajawki, książka reklamuje się następująco:

Ten - drugi już tom - Błyskawicznego Przewodnika Historycznego - dostarczy odpowiedzi na tak nurtujące pytania jak:
- Kto szalał po Warszawie w zaprzęgu czterech niedźwiedzi?
- Który z warszawskich teatrów był wylęgarnią zbrodni?
- Skąd poszła w eter pierwsza audycja radia Solidarność?
- Czy tramwaj-widmo to tylko stołeczna "urban legend"?
- Który z domowych zatargów doprowadził do narodowej zguby?
- Studenci, czy chuligani? Kto wygrał wielką drakę w praskiej dzielnicy?
- Dlaczego znany rzeźbiarz zabił podczas obiadu znanego malarza?
- Co robił francuski arystokrata w szafie księżnej Czartoryskiej?
- Dlaczego dwaj milionerzy wyczyścili z gotówki Warszawę?
- Jakich bezeceństw dopuścił się lubieżny kaczor na Ursynowie?

Książka dla przewodnika jest wręcz bezcenna, bowiem dostarcza opowieści, dykteryjek, które są chętnie słuchane przez wycieczkowiczów.
Tyle że należy książkę czytać uważnie, żeby wyłapać zdarzające się błędy merytoryczne. I tak, póki co, po przekartkowaniu książki, nadziałem się na str. 38 na tekst następujący:
Most Stefana Batorego stał tylko do 1603 roku.
Mowa oczywiście o moście znanym jako Most Zygmunta Augusta, który Stefan Batory zastał już jako istniejący...
Tak więc czytamy ostrożnie ale mimo to myślę że warto.


sobota, 9 czerwca 2012

A2 naprawdę istnieje


W Boże Ciało testowałem istnienie A2 dalej niż za Grodziskiem Mazowieckim.
Ów obiekt rzeczywiście istnieje...
Droga jest piękna, równa, prosta, szeroka niczym Trasa Łazienkowska ;-)

Gdzieniegdzie ograniczenia związane z brakiem płotków odgradzających autostradę od lasów czy pól.
Jedzie się super.
Dojazd do Nieborowa, dokąd się udałem skrócił się znacząco. Komfort jazdy też :-)




Najbardziej się zdziwiłem, jadąc do cmentarza z I wojny światowej w Joachimowie - Mogiłach, kiedy nagle niemal polna droga przecięła autostradę specjalnym wiaduktem ;)

O cmentarzu i Nieborowie już wkrótce :-)

POL-GRE 1:1 - duży niedosyt

Po meczu otwierającym ME w piłce nożnej mam bardzo duże uczucie niedosytu.

Nasi zagrali piękną pierwszą połowę i tragiczną drugą.
Pierwsza połowa napawała dużym optymizmem, szkoda tylko tych niewykorzystanych szans, które mogły ustawić mecz już do końca.

No a druga połowa? Lepiej przemilczeć.
Grecy grając w osłabieniu zdobyli wyrównującą bramkę i stwarzali kolejne sytuacje, z których jedna zakończyła się karnym i czerwoną kartką dla Szczęsnego.

To co mnie dobitnie raziło to brak jakiejkolwiek reakcji trenera na zmieniającą się sytuację na boisku.
Grecy dokonali zmian w przerwie i zaczęli grać zupełnie inaczej a my... Fakt że czerwona kartka i wymuszona zmiana bramkarza zrobiła swoje ale chyba takie warianty też były brane pod uwagę przez nasz zespół trenerski?

Sam Szczęsny zagrał kiepski mecz, pierwsza bramka padła przy jego współudziale, błąd przy interwencji spowodował czerwoną kartkę i karnego. Tytoń za to popisał się interwencją życia :)
Boruc by takiego błędu raczej nie popełnił...

Obrona też taka sobie, drżałem kiedy Boenisch dochodził do piłki, stwarzał zagrożenie w pobliżu NASZEJ bramki.

Zdziwiony jestem "motywacją" w wykonaniu trenera, który ogłasza na konferencji prasowej że będzie zadowolony z remisu. Tak samo stawianie wyjścia z grupy jako celu dla reprezentacji. Skoro stawiamy małe cele to się nie dziwmy że nic nie osiągamy :-/

Pociesza zdobyty jeden punkt aczkolwiek martwią stracone dwa.
Wobec naszego remisu i postawy Rosji w meczu z Czechami obawiam się, że szykują się dwa mecze o wszystko.


poniedziałek, 4 czerwca 2012

4 czerwca 23 lata temu

To był dzień...
Czekało się na niego. Na wybory szło się jak na święto.
Do punktów wyborczych waliły tłumy, jakich nigdy się nie widziało.

Do zadumy wprawdzie zmuszały poranne wiadomości z Chin, gdzie komuna pokazała swoją twarz.

Spotykani ludzie byli dziwnie zadowoleni, radość była powszechna.
Skreślało się po kolei jak leci, zostawiając tylko swoich (komuna wprowadziła skomplikowaną ordynację wymuszającą skreślanie tych na których się nie głosuje - to tak żeby było im łatwiej), ludzie podczas wyborów sobie pomagali.

A wieczorem - wolne radio podające pierwsze wyniki z zagranicy.
Jak już się okazało, że nawet w Moskwie Andrzej Łapicki pokonał Urbana to niemożliwe stawało się możliwe...

Dziś się dużo mówi o roku 1992 i nocy teczek - mam tylko jedno wspomnienie: powszechna euforia, kiedy sejm tuż przed północą odwołał rząd Olszewskiego.

:-)