niedziela, 28 listopada 2010

Zdjęcia z kursu :)

Pod linkiem galeria kursowa autorstwa św. Mariana ;-)

Smutna wiadomość

Właśnie dotarła do mnie bolesna wiadomość iż zmarła p. Bożenna Furmaniuk - moja pierwsza szefowa z Banku Handlowego, osoba której zawdzięczam start w wielkim świecie bankowości.

Zapamiętam Ją jako dobrą i sprawiedliwą, ludzką szefową.

Pogrzeb we czwartek 2.12 o 12:30 na Bródnie (kościół drewniany)

sobota, 27 listopada 2010

kurs pilotów - już wkrótce

Z niekłamaną radością informuję iż uzyskałem wpis do rejestru organizatorów szkoleń dla kandydatów na pilotów wycieczek, tym samym mogę prowadzić szkolenia dla pilotów.

Szczegóły już wkrótce :)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Kurs przewodnika po Warszawie - edycja wiosna 2011 - 2 w 1

Rozpoczynam zapisy na edycję wiosenną kursu przewodników po Warszawie.

Start - pod koniec lutego 2011.

Więcej szczegółów wkrótce, na stronie www.kursprzewodnicki.pl

Na razie na stronie www.kursprzewodnicki.pl informacje dotyczące obecnie trwającego kursu.

W związku ze spodziewanymi zmianami w prawie i prawdopodobnym wydłużeniu kursu, do momentu ogłoszenia nowego rozporządzenia nie jestem w stanie podać szczegółów cenowych.

Uwaga NOWOŚĆ! Kurs będzie odbywał się w formule 2 w 1 - oprócz uprawnień przewodnika po Warszawie będzie można uzyskać również uprawnienia pilota wycieczek.

Szczegóły ASAP.

Zapisy: kurs@tutor.waw.pl

czwartek, 18 listopada 2010

wtorek, 16 listopada 2010

Dlaczego kursy przewodnickie będą droższe?

Wszystko na to wskazuje, że wzrosną ceny kursów przewodników miejskich i terenowych.
Trwają właśnie konsultacje nad nowym rozporządzeniem ws. przewodników i pilotów wycieczek, a tam w propozycji czytamy, że ustawodawca chce wydłużyć długość kursu o 25 godzin oraz dodatkowo wprowadza dosyć kuriozalny zapis iż kurs na przewodnika miejskiego czy terenowego musi trwać conajmniej 6 miesięcy...

Spowoduje to z całą pewnością wzrost ceny kursów, tym samy zmniejszy się dostęp do zawodu.

Pozostawiam to, na razie, bez komentarza.

www.kursprzewodnicki.pl

PolbankEFG - czyli "profesjonalizm-inaczej"

Skuszony przez reklamy z Justyną Kowalczyk postanowiłem założyć konto mocno oszczędzające w Polbanku. Rzecz dzieje się w placówce na warszawskim Tarchominie, pomiędzy Świderską a Światowida.

Zaczęło się w miarę sprawnie, aczkolwiek pan doradca miał problem z decyzją w jakim systemie założyć mi konto, bo jeden działa szybciej a drugi wolniej. Tyle że do tego szybszego był potrzebny menedżer placówki, a pani menedżerka gdzieś wybyła i o zapowiadanej godzinie jej nie było. W każdym razie udało się.
Tyle tylko że na koniec okazało się że pan doradca zapomniał wyrobić mi kartę i zasugerował żeby przyjść ponownie to od reki zostanie zrobiona.

Rzeczywiście tak się stało, karta została szybko wydana, dostałem PIN, skutecznie zmieniłem go w bankomacie. Tyle że jak się wkrótce okazało, dostałem bezużyteczny kawałek plastiku...

Zdecydowałem się wreszcie skorzystać z tej karty i zapłacić w sklepie, niestety, pomimo posiadania środków na rachunku, terminal trzy razy wypluł komunikat:
nie honorować.

Bankomat kartę przyjął, PIN uznał, po czym kazał wybrać rodzaj transakcji, po czym wysłał mnie na drzewko...

Okazało się że doradca, wydający kartę (tym razem pani), zapomniała podpiąć kartę do rachunku. Tym samym miałem kartę nie powiązaną z jakimkolwiek kontem. Urocze, prawda?

Na dokładkę okazało się że w Polbanku istnieje miły zwyczaj doładowywania bankomatu w ciągu dnia, co skutkuje tym, że na kilkanaście minut zablokowany jest ruch z i do placówki, bowiem bankomat stoi w przejściu.
I tak mogłem stać na dworze i marznąć a dla odmiany ludzie będący wewnątrz musieli czekać aż konwój skończy... Przepraszam najmocniej, ale to jest po prostu lekceważenie klienta. Czy naprawdę nie można tego załatwić poza godzinami funkcjonowania placówki, tak żeby nie "więzić" klientów?
Na to wszystko nakłada się postawa osoby, która akurat była p.o. menedżera placówki: pani zasłaniała się w sposób niezbyt uprzejmy procedurami a zapytana o nazwisko, odwróciła się plecami i udawała że mnie nie słyszy.

No i jak dotąd to tyle. O ile warunki prowadzenia rachunków, oprocentowanie etc. jest w PolbankuEFG mocno zachęcające, to obsługa klienta i stosunek do niego pozostawia trochę do życzenia.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Zostały dwa miejsca...

Już tylko dwa miejsca zostały na kursie przewodnickim po Warszawie.

Kurs zaczął się 20 października, jednak ze względu na długie weekendy, kurs dopiero teraz nabiera rozpędu.
Jeśli ktoś chce jeszcze dołączyć - a jest to ostatni rozsądny moment, żeby dołączyć bez znaczących strat - to czas najwyższy!

Zostały już tylko dwa miejsca...

Zapraszam :)
www.kursprzewodnicki.pl

środa, 10 listopada 2010

O krzyżach w Warszawie słów kilka

Warszawa jest tuż po przycichającej aferze z krzyżem pod pałacem prezydenckim. Nie wnikając w bieżącą wojnę krzyżową, sięgnijmy trochę do historii. Okazuje się że walka krzyżem wcale nie jest zjawiskiem odosobnionym.

Zacznijmy od zamierzchłych czasów, kiedy to budowano Kolumnę Zygmunta. Sama idea kolumny zwieńczonej postacią osoby świeckiej była absolutnie nowatorska i wręcz obrazoburcza, bowiem do tej pory na pomnikach przedstawiano praktycznie wyłącznie postaci świętych a tu na cokole król, w dodatku z heretyckiej Szwecji (to nic, że katolik). Reakcją bernardynów, mieszczących się w obecnych zabudowaniach kościoła św. Anny, było postawienie w 1643 r., a więc w roku poprzedzającym ukończenie Kolumny Zygmunta, na dziedzińcu kościelnym kolumny zwieńczonej figurką Matki Boskiej. Kolumnę tę możemy zobaczyć i dzisiaj – znajduje się za płotem, na dziedzińcu, przy wejściu do znajdującej się tam pizzerii.

Przytoczony wyżej placyk pod kościołem św. Anny był teatrem wojny krzyżowej w okresie stanu wojennego i czasu bezpośrednio po. Tu układano krzyż z kwiatów. Właściwie trudno wyczuć jaka była geneza ale generalnie krzyż był najczytelniejszym znakiem będącym w opozycji wobec komuny i władzy totalitarnej.

Drugim miejscem gdzie w latach 80-tych był krzyż o analogicznej funkcji, był placyk przed kościołem Wizytek na Krakowskim Przedmieściu, obok obecnego pomnika Prymasa Tysiaclecia.

Wszystko jednak zaczęło się na ówczesnym placu Zwycięstwa, znanym teraz jako pl.Piłsudskiego. W miejscu gdzie teraz znajduje się kamienny krzyż, upamiętniający mszę papieską z 1979 roku, po wprowadzeniu stanu wojennego spontanicznie zaczęto układać krzyż z kwiatów. Kwiaty były regularnie uzupełniane, nadzieje władzy ludowej na to że krzyż uschnie wraz z kwiatami okazały się płonne. Znaleziono jednak „genialne” rozwiązanie problemu krzyża. Pewnego pięknego dnia na plac wjechał ciągnik gąsienicowy i rozkruszył wszystkie znajdujące się tam płyty chodnikowe, po czym plac ogrodzono pod pretekstem konieczności remontu nawierzchni a krzyż usunięto.

Ogrodzenie placu, na którym nic się nie działo, stało przez ładnych parę lat. Reakcją było przeniesienie krzyży we wspomniane miejsca. Tych już władza ludowa nie odważyła się tknąć.

Co do wspomnianej na wstępie bieżącej afery krzyżowej, to w kaplicy katyńskiej kościoła św. Anny czeka pusty stojak na krzyż, znajdujący się obecnie w kaplicy pałacu prezydenckiego. Ciekawe czy się doczeka…

Tomasz Dygała
www.kursprzewodnicki.pl

piątek, 5 listopada 2010

Zdrój Stanisława Augusta




Tuż poza Nowym Miastem, przy wiadukcie prowadzącym do Mostu Gdańskiego, w obniżeniu terenu znajduje się niewielki ceglany budynek, z charakterystycznymi ostrołukowymi arkadami. To tak zwany Zdrój Królewski, zwany też Zdrojem Stanisława Augusta.

Budynek znajduje się w miejscu dawnego ujęcia wody, wykorzystywanego przez mieszkańców miasta a będący pozostałością jednej z licznych rzeczek wpływających do Wisły z terenu obecnej Warszawy. Rzeka ta nazywała się Bełcząca i gdzieś tam pod ziemią płynie - na zewnątrz widać tylko to co wewnątrz Zdroju. Rzek przepływających przez miasto było multum, pozostały tylko nazwy, np. Wąski i Szeroki Dunaj czy Żurawia (w miejscu gdzie płynęła Żurawka).

Skupmy się przez chwilę na budynku ponad Zdrojem. Jest to trzecia z kolei budowla stojąca w tym miejscu. Pierwsza powstała z drewna, z bali łączonych "na zrąb" - czyli mniej więcej tak jak w góralskiej chacie. Niemniej w odróżnieniu od chaty, zwieńczona była barokowym, cebulastym chełmem - czyli czymś w rodzaju kopuły. Ta drewniana konstrukcja powstała w pierwszej połowie XVII wieku.

Kolejny budynek, tym razem murowany, powstał w 1771. Budowlę sfinansował król Stanisław August Poniatowski a przypomina o tym zachowana do dziś stosowna tablica wmurowana w ścianę Zdroju.



Budynek zaprojektował znany architekt Jakub Fontana, w dominującym wówczas stylu klasycystycznym. Wiadomo że obiekt był przykryty kopulastym, czterospadowym dachem a nad wszystkim górował tzw. belwederek tj. pomieszczenia na samej górze, umożliwiającego belle vedere, czyli piękny widok.

U schyłku XVIII wieku Zdrój zaczął popadać w ruinę, jedna remontu doczekał się dopiero w latach 30-tych XIX wieku. Wówczas też zyskał obecną postać, w ówcześnie modnym stylu neogotyckim. Za przebudową stał bardzo popularny architekt Henryk Marconi, znany z licznych realizacji w mieście. Potem Zdrój był jeszcze kilkakrotnie przebudowywany i remontowany, jednak w zasadniczym zrębie przetrwał do dziś w postaci XIX-wiecznej.

Zachęcam do spaceru w ten rejon miasta, tym bardziej że znajduje się ono o przysłowiowy rzut beretem od Nowego Miasta i zapoznania się z miejscem z którego król Staś być może czerpał wodę.

Tomasz Dygała
www.kursprzewodnicki.pl

poniedziałek, 1 listopada 2010

Martwym ku pamięci, żywym ku przestrodze

Dziś Wszystkich Świętych...

Kilka fotek z Symbolicznego Cmentarza Ofiar Gór w karkonoskim Kotle Łomniczki







Tabliczka poświęcona mojemu koledze, Marcinowi:





Gdzie królów wybierano




Jesteśmy tuż po wyborach prezydenckich, głowę państwa wybraliśmy udając się do lokali wyborczych w pobliskich szkołach czy urzędach. Tradycje wyboru głowy państwa w quasi demokratyczny sposób sięgają XVI wieku.

Pierwszego króla w takich wyborach, czyli wolnej elekcji wybrano w 1573 roku a został nim Francuz, Henryk Walezy. Króla wybierała szlachta podczas swojego zgromadzenia a głosować mógł każdy szlachetnie urodzony.

Do Warszawy ściągały wówczas nieprzebrane tłumy szlachty – oczywiście wraz z całym zapleczem – ze służbą, czeladzią etc. Liczebność przybywających zwielokrotniała liczbę ówczesnych mieszkańców miasta.

Elekcja z jednej strony stanowiła złotą żyłę dla handlu czy karczmarzy, oberżystów z drugiej strony była dla miasta a zwłaszcza jego mieszkańców niezmiernym obciążeniem i utrudnieniem życia codziennego – spójrzmy jakim obecnie utrudnieniem dla nas są wszelkie większe imprezy, zjazdy czy innego rodzaju „igrzyska”.

Całe szczęście elekcje nie odbywały się zbyt często.
Pierwsza elekcja odbyła się na polach wsi Kamion, położonej na prawym brzegu Wisły w rejonie obecnego jeziorka Kamionkowskiego.
Kolejne elekcje, z jednym wyjątkiem, odbywały się na polach, wówczas podwarszawskiej, wsi Wola. Obecnie jest to niemal centrum miasta – placyk na tyłach cmentarzy Powązkowskich, upamiętniony pomnikiem Electio Viritim, symbolizującym krąg elekcyjny. Pomnik ten znajduje się u zbiegu ulic Młynarskiej i Obozowej. Spójrzmy na nazwy ulic na Woli: Elekcyjna, Obozowa, Banderii – nawiązują do wyborów króla.


Jak wyglądały elekcje wiadomo z przekazów ale także z obrazu Canaletta przedstawiającego wybór Stanisława Augusta Poniatowskiego – ostatniego króla Polski, który możemy zobaczyć na Zamku Królewskim. Widzimy tam krąg elekcyjny, szopę dla senatorów, namioty dla delegacji z zagranicy i nieprzebrane tłumy zgromadzonej szlachty. Szlachta na koniach, skupiona według regionów, które reprezentuje.


Źródło: www.malarze.com

Wieczoru wyborczego w naszym rozumieniu nie było. Wiadomo że Stanisław August Poniatowski o wyniku elekcji dowiedział się przebywając w pałacu swojego ojca – pałacu Uruskich (Krakowskie Przedmieście, pałac bezpośrednio na lewo od głównej bramy uniwersytetu, mieszczący obecnie Wydział Geografii). Na dziedzińcu Uniwersytetu, w narożu ogrodzenia, znajduje się niepozorna tablica upamiętniająca to wydarzenie.

Zaprzysiężenie oczywiście też się odbywało – w postaci koronacji. Niemal wszyscy polscy królowie koronowali się na Wawelu, za wyjątkiem Stanisława Leszczyńskiego i Stanisława Augusta Poniatowskiego, którzy koronowali się w Warszawie, w ówczesnej kolegiacie św. Jana Chrzciciela (obecna katedra).

Zachęcam do odwiedzenia miejsc związanych z ówczesną demokracją szlachecką.

Tomasz Dygała
www.kursprzewodnicki.pl