sobota, 3 marca 2012

A więc... wojna tfu! deregulacja...

W dniu dzisiejszym rząd zapowiedział deregulację wielu zawodów, w tym zawodu przewodnika.
Według zapowiedzi pod nóż idą zawody przewodnika miejskiego, przewodnika terenowego i pilota wycieczek.

Wynika to jednoznacznie z materiałów opublikowanych na stronach rządowych:
Plik pdf na stronach KPRM
i materiały na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości:
Dot. przewodników miejskich
Dot. przewodników terenowych
Dot. pilotów wycieczek
(Linki do stron Ministerstwa Sprawiedliwości działały w sobotę a teraz tak niekoniecznie...)

Wspólny mianownik we wszystkich ww. sprawach jest następujący:

Obecne wymogi
Egzamin na przewodnika turystycznego przed komisją egzaminacyjną powołaną przez
marszałka województwa.
-­‐wykształcenie średnie
-­‐niekaralność za przestępstwa popełnione w związku z wykonywaniem zadań przewodnika
turystycznego lub pilota wycieczek
Szkolenie teoretyczne i praktyczne na przewodnika turystycznego zgodne z programem szkolenia dla kandydatów na przewodników turystycznych.

Wymogi po zmianach
Następuje całkowita likwidacja wymogów do wykonywania zawodu przewodnika turystycznego miejskiego oraz terenowego i pilota wycieczek (poza niekaralnością za przestępstwa popełnione w związku z wykonywaniem zadań przewodnika turystycznego lub pilota wycieczek).


Osobiście uważam, że to krok w bardzo dobrym kierunku. Licencjonowane kursy, egzaminy, finansowanie urzędników jest absolutnie zbędne wobec zawodu, który nie niesie za sobą żadnego zagrożenia dla zdrowia i życia oprowadzanych (za wyjątkiem przewodników, którzy zagadują ludzi na śmierć).


Pozostaje za to przewodnictwo górskie jako zawód regulowany. Co ciekawe, zawód ten, jest też na liście zderegulowanych ale ta deregulacja wywołuje we mnie tylko żałosny uśmiech. Mianowicie polegać ma na zniesieniu wymogu posiadania wykształcenia średniego.
Tu jeśli nie będzie zmieniona definicja przewodnictwa górskiego, zakres uprawnień i obowiązków to będzie porażka. Ale o tym innym razem.

Nasuwa się oczywiście kilka kwestii:
- czy deregulacja w tej drastycznej formie przejdzie?
- kiedy zostanie to przeprowadzone?
- jak długie będzie vacatio legis?
- co z kursami które idą według starych przepisów?
- czy osoby w nich uczestniczące będą mogły jeszcze uzyskać uprawnienia państwowe?

Wśród uczestników moich kursów pojawia się pytanie czy opłaca się zdawać egzaminy państwowe.
Moim zdaniem TAK. Dlaczego?

Ano po pierwsze dopóki nie ma ustawy w Dzienniku Ustaw to HGW co i kiedy będzie dalej.
Po drugie legitymacja państwowa będzie jednak jakimś wyróżnikiem i wyznacznikiem wiedzy i umiejętności, łatwiejszym do zaakceptowania przez potencjalnego pracodawcę.

No i na razie tyle. Pozostaje czekać na tekst projektu ustawy.

9 komentarzy:

  1. Ha! Jak ja bym był szkoleniowcem pilotów to bym wręcz reklamował - zapisujcie się, póki macie szansę dostać legitymację "Od Wojewody" przynajmniej jako fajny gadżet ;)

    A serio to jest oczywiście brutalny test prawdy - czy kursy są po to żeby "zaliczyć uprawnienia" czy żeby czegoś konkretnego się nauczyć.

    M.Z.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wynika z tego, że deregulacja ma być ekstremalna. Uważam, że "jakieś" przygotowanie do zawodu być musi. Ludzie wprost z ulicy, nie mający "zielonego" pojęcia o przewodnictwie czy pilotażu mogą "zaszkodzić" nie tylko sobie, ale narażać na szkody biura, które będą bulić odszkodowania za "zmarnowane" wakacje turystom.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowny Autorze. Pozwolę sobie nie zgodzić się z Twoją tezą, że nie potrzebni nam "regulowani", czytaj przynajmniej jako tako sprawdzeni przewodnicy miejscy. Chyba nie chcę, żeby po Krakowie oprowadzał mnie ktoś z ulicy, co króla od kniazia nie odróżni, a katedrę od kościoła. Miałem wątpliwą przyjemność być oprowadzanym po Kairze przez rezydenta biura podróży. Zgroza, takich bzdur to nawet laik by nie zdzierżył. I te same brednie będą teraz rozpowszechniane o naszej historii, zabytkach.. No chyba jakaś kpina. Taksówkarz z gpsem, to i może przewodnik też!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowny Anonimowy, nikt Ci nie każe być oprowadzanym przez byle kogo. Deregulacja nie oznacza, że wszyscy dotychczasowi przewodnicy idą pod ścianę. Jeżeli masz takie życzenie to będzie Cię oprowadzał posiadacz uprawnień państwowych. Jeżeli będzie taka Twoja wola - ktoś inny. Na tym polega wolny rynek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,

      Wprowadzenie deregulacji w proponowanym obecnie ksztalcie przyniesie raczej szkode niz pozytek. Po wprowadzeniu nowego prawa przestanie istniec mozliwosc zrobienia licencji. Takie rozwiazanie faworyzuje raczej przewodnikow funkcjonujacych obecnie z licencjami, a nie otwiera zawod. Jak przestana obowiazywac egzaminy, to kto bedzie potwierdzal kompetencje nowych przewodnikow? Ci, ktorzy beda wchodzic do zawodu na nowych zasadach beda na straconej pozycji, dopoki nie ''wymra'' licencjonowani, bo nie beda mogli zdobyc potwierdzenia umiejetnosci na starcie, a o doswiadczenia i renome beda musieli dopiero walczyc.

      Zalozmy, ze chce zostac przewodnikiem. Nie moge zrobic licencji, wiec nie mam na poczatek zadnego potwierdzenia jakosci wykonywanych uslug. MUSZE przykleic sie do jakiegos biura podrozy, ktore ''opromieni'' mnie swoja renoma dopoki nie zdobede doswiadczenia. Juz widze, jak starzy wyjadcze obsadzajacy takie biura witaja mnie, konkurenta, w swoim gronie chlebem i sola. ;-) Gdyby istniala mozliwosc zrobieni licencji, to mialbym na poczatek jakas podporke poswiadczajaca kompetencje i moglbym probowac dzialac na wlasna reke. Kurs i tak bym musial ukonczyc - nie sadze, zebym byl w stanie opanowac cala wiedze samodzielnie. Tyle, ze po kursie, zamiast panstwowej licencji dostane papierek stwierdzajacy, ze ''Posiadacz nadaje sie na przewodnika, bo tako rzecze Pan Dygala''. ;-)

      Co sie wiec w sumie zmieni? Bedzie mozna zaoszczedzic 100 - 200 PLN na egzaminie. Czas i pieniadze i tak sie ''straci'' bo wiedze zdobyc trzeba. Sam Pan napisal, ze bez kursu na przewodnika nadaje sie moze 2% chetnych. Powstana za to dwie kategorie przewodnikow: stara kadra z licencjami i kontaktami w biurach, i nowi bez licencji i praktycznie bez mozliwosci rozpoczecia samodzielnej dzialalnosci. Wsrod nowych beda rzesze cwaniakow skuszonych latwym zarobkiem, ktorzy beda psuli opinie tym uczciwym. Jak potencjalny klient z drugiego konca Polski ma odroznic jednych od drugich. Na podstawie opinii w internecie? Przeciez kazdy moze sam sobie zrobic wirtualna klake.

      Moze tez byc tak, ze po uwolnieniu zawodu nie bedzie juz szkolen organizowanych komercyjnie. I gdzie wtedy beda zdobywac wiedze nowi przewodnicy? Biura i pracujacy w nich przewodnicy beda mieli wylacznosc na wystawianie ''glejtow'', wiec beda szkolic tylko na wlasne potrzeby, bo po co chodowac sobie konkurencje? Pewnie, mozna powiedziec, ze jak ktos chce, to sie sam nauczy, tyle, ze takich co to potrafia jest mniej, niz takich, ktorzy byliby w stanie osiagnac dobry poziom uczestniczac w kursie.

      Jak reforma wygladac powinna? Licencje i egzaminy powinny byc utrzymane. Zniesiony powinny byc: obowiazek odbycia szkolenia, oraz kary za oprowadzanie bez licencji. Kto jest mocny, szedlby z marszu na egzamin, dostawal papier i startowal do pracy. Ktos przecietny, ale chetny do nauki, szedlby na kurs, uczyl sie i dalej jak wyzej. Klient moglby wybrac sobie przewodnika tanszego bez licencji lub drozszego z papierem. Program kursow mozna by uelastycznic i, na przyklad, podzielic na moduly, tak, zeby absolwent historii czy historii sztuki nie musial sie uczyc o stylach w architekturze, a zdobywal jedynie brakujaca mu wiedze (np. metodyka prowadzenia grupy, pierwsza pomoc) i tylko za to placil. Bylaby pelna swoboda a jednoczesnie nowi adepci zawodu mieliby mozliwosc uzyskania potwierdzenia swoich kwalifikacji, jesli czuliby taka potrzebe.

      Pozdrawiam

      Pawel Wojcik

      Usuń
  5. Dokładnie, zgadzam się z Tomaszem Dygałą. Rynek zweryfikuję wiedzę przewodników i zostaną na nim najlepsi. Do tego nie potrzeba urzędnika państwowego i wydawania kasy, na często zbędne kursy. Dużo ludzi to samoucy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobre kursy się obronią, o to byłbym spokojny. Mam nadzieję, że państwo zostawi sobie prawo do wydawania dyplomów, będących sposobem rozróżnienia przewodników zawodowych, "klasycznych" od tych, którzy robią to okazjonalnie lub w niekonwencjonalny sposób. Ale obecny stopień regulacji, szczególnie, że niejasny i skomplikowany nadaje się tylko do zmiany!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak czytam czytam i oczom nie wierzę, jaki rynek zweryfikuje? Panie i Panowie trochę skromności, a kogo obchodzi jakaś tam historia. Oprowadzacie wycieczki szkolne i pracownicze? I co jedna osoba na 100 może chce się czegośkolwiek dowiedzieć, reszta, sztampa, to co w przewodnikach drukowanych , jak najmniej dat, nazwisk i innych trudnych rzeczy, więc po co biura podróży, czy szkoły czy też inne instytucje wynajmować mają przewodników, za kasę, jak pojedzie nauczyciel coś tam poczyta, coś powie i zaliczone za małe pieniądze i tyle. Albo biuro podróży każe swojemu pracownikowi coś tam poczytać o Krakowie, Warszawie i innych sprzedających się kierunkach i będzie jeździł z wycieczkami i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie tam cieszy ta deregulacja. Nie przepadam za moim miastem, wydaje mi się brzydkie i nudne, ale turyści walą jak w dym. Może mają racje? Poczytam jakieś przewodniki, zobaczę co z czym się je i będę ich oprowadzać. Frajda taka sobie, będę się przekonywać, że miasto jest śliczne, ale kasa będzie. Wiwat deregulacja!

    OdpowiedzUsuń