poniedziałek, 4 czerwca 2012

4 czerwca 23 lata temu

To był dzień...
Czekało się na niego. Na wybory szło się jak na święto.
Do punktów wyborczych waliły tłumy, jakich nigdy się nie widziało.

Do zadumy wprawdzie zmuszały poranne wiadomości z Chin, gdzie komuna pokazała swoją twarz.

Spotykani ludzie byli dziwnie zadowoleni, radość była powszechna.
Skreślało się po kolei jak leci, zostawiając tylko swoich (komuna wprowadziła skomplikowaną ordynację wymuszającą skreślanie tych na których się nie głosuje - to tak żeby było im łatwiej), ludzie podczas wyborów sobie pomagali.

A wieczorem - wolne radio podające pierwsze wyniki z zagranicy.
Jak już się okazało, że nawet w Moskwie Andrzej Łapicki pokonał Urbana to niemożliwe stawało się możliwe...

Dziś się dużo mówi o roku 1992 i nocy teczek - mam tylko jedno wspomnienie: powszechna euforia, kiedy sejm tuż przed północą odwołał rząd Olszewskiego.

:-)

5 komentarzy:

  1. "Dziś się dużo mówi o roku 1992 i nocy teczek - mam tylko jedno wspomnienie: powszechna euforia, kiedy sejm tuż przed północą odwołał rząd Olszewskiego."

    Ale o co chodzi? Wy tak na poważnie? To była bandycka noc... komuniści powrócili do władzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak tak i rządzą do dzisiaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wiesz, Tomku, że gdyby nie upadł rząd Olszewskiego, nie byłoby Smoleńska? Wielu innych rzeczy też by nie było, mam wrażenie, i bylibyśmy gdzieś w okolicach jakiejś Mołdawii..

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście że by nie było. To przecież oczywiste niczym logika Antoniego M. lub tak zwana oczywista oczywistość.

    A na serio to skupmy się na 1989 który to rok naprawdę wart jest świętowania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak se o tym myślałem i wyszło mi, że gdyby nie sprawne przeprowadzenie tego w latach 89-90 to taki rząd Olszewskiego mógłby masakrycznie wszystko spieprzyć i za to właśnie chwała ekipie od tranzycji, że się udało tak jak się udało. Nawet za cenę tego picia wódki w Magdalence.

    Trzeba przyznać, że wtedy to jak rzadko kiedy w historii nie spieprzyliśmy sprawy.

    OdpowiedzUsuń