czwartek, 21 kwietnia 2011

Kurs przewodnika po Warszawie - referencje

Nowy, wiosenno-letni, kurs przewodników po Warszawie trwa - jeszcze można dołączyć, chociaż to ostatnia chwila. Poniżej komentarz pokursowy od świeżo upieczonej przewodniczki po Warszawie (Martyna - gratulacje!):

Najchętniej wyszłabym na ulicę i wszystkim dawała numer Tomka i wypychała ich na kurs.
Dziwi mnie, że kursy na przewodnika nie są dla każdego obowiązkowe, tak jak matematyka na przykład!
To była moja najlepsza inwestycja w życiu (niezbyt długim jeszcze), zaraz po nauce czytania, to w sumie też jest przydatne. Chociaż nie umywa się do kursu Tomka oczywiście.

A dlaczego najlepsza? Bo:

- Warszawa. Takie miasto na Mazowszu, pół roku temu myślałam, że je znam. Pff. Bo znałam nazwisko Corazzi i wiedziałam, gdzie mieszkał Tuwim. Wiadomo, że ta książkowa wiedza się powiększyła, ale to nie ta wiedza jest najważniejsza. Sposób Tomka, czyli wrzucanie każdego od razu na głęboką wodę sprawia, że słuchając różnych osób, uczysz się naprawdę wiele. Uczysz, a nie tylko zapamiętujesz. Poznajesz opinie, myślisz! A wypowiedzi na tematy, z którymi ktoś był związany emocjonalnie, były po prostu bezcenne, czyt. Marek opowiadający o browarach warszawskich na przykład albo Piotrek o koncercie na Dziekance.

- Słuchanie innych, a nie tylko jednego przewodnika, było strzałem w dziesiątkę. To chyba najlepsza metoda dydaktyczna świata. Na egzaminie byliśmy po prostu profesjonalni.

- Ludzie, których się poznaje. Stworzyliśmy zgraną, wspaniałą grupę.
Jak to powiedział Tomek, to my jesteśmy aktorami na tej scenie, ale zasługa Tomka jest ogromna! 20 osób w różnym wieku i po prostu różnych czasem o 180 stopni potrafiło się przed sobą otworzyć i być dla siebie kumplami jak równy z równym. Czasem w chwilach słabości tylko dla nich przychodziłam na wycieczki.

- Ale nie tylko poznaje się innych, ale poznaje się też siebie.
Zabrzmiało jak motto jakiejś sekty, ale pół roku chodzenia po mrozie, braku czasu na wszystko i dążenie do tego jednego celu, zdania egzaminu, robi swoje.

- Wyzwanie. Powiem krótko: od wczoraj, tj. odkąd zdałam egzamin, jestem w takiej euforii, że mam wrażenie, że nigdy nie wygaśnie.

Puenta jest taka: Warto! Warto! Warto! Trochę płaczę, że to już koniec.

Martyna Mucha


Przy okazji polecam uwadze blog Martyny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz