poniedziałek, 12 marca 2012

Dlaczego jestem ZA deregulacją przewodnictwa

Dlaczego jestem ZA deregulacją - kilka(naście) słów na ten temat.

1. Jako prosty ekonom, jestem zwolennikiem wolnego rynku a w każdym razie maksymalnie uwolnionego. Niewątpliwie jestem zwolennikiem niewidzialnej ręki rynku i wierzę w jej niezawodne działanie. Co prawda twierdzi się że wolny rynek jest czystą utopią i że konieczny jest interwencjonizm państwa, ale stąd krok do ręcznego sterowania gospodarką a to jak wiemy z autopsji sprawdziło się inaczej. Tyle jeśli chodzi o podłoże filozoficzne. Uważam że regulacja powinna mieć miejsce wtedy gdy chodzi o bezpieczeństwo zdrowia i życia ludzkiego oraz w przypadku dziedzin strategicznych dla państwa. Przewodnictwo (za wyjątkiem wysokogórskiego) i pilotaż takich znamion nie wyczerpują.

2. Wchodząc już na pole turystyki: kontrola państwa nad przewodnictwem i pilotażem jest czystą fikcją. Państwo sprawuje kontrolę czysto papierkowo, zmuszając do formalności (np. dotyczących kursów przewodnickich i pilockich). Odbywają się egzaminy państwowe, nad którymi nikt nie panuje. Egzaminy nierzadko są na poziomie wręcz żenującym, z czym poza napiętnowaniem w Internecie niewiele więcej da się zrobić. Marszałkowie zgodnie twierdzą że nie mają merytorycznego wpływu na działania komisji egzaminacyjnych.

3. Regulacja przewodnictwa służy wyłącznie ochronie dotychczasowego rynku pracy i ograniczeniu dostępu do zawodu. A ograniczenia powinny być wprowadzane w związku z kwestiami bezpieczeństwa etc. Od 2004 roku nie ma mowy o opiece czy odpowiedzialności - znaczy jest ale jest to tak sformułowane że nikt za nic nie odpowiada.

Tak przy okazji - czy ktoś pamięta, z okresu wolnego rynku w zakresie przewodnictwa tj. przed 1998, czy w tym czasie doszło do jakiegoś spektakularnego wypadku, zdarzenia godzącego w bezpieczeństwo turystów a wynikającego z niewłaściwego przygotowania osoby prowadzącej? Ja mam wrażenie że nie...

4. Czy a/ wymogi formalne dotyczące kursów, b/ egzaminy państwowe cokolwiek zapewniają i gwarantują? Sorry ale myślę że wątpię. Mam na kursie uczestnika, który był na kursie prowadzonym przez Wiodącego Organizatora Przewodnictwa i opowiadał o pierwszej wycieczce - na Powązki wojskowe - gdzie pani przewodnik, z całą pewnością licencjonowana, zrobiła wykład na temat zbrodni smoleńskiej i o tym że wszystko co mówią media to kłamstwo.

5. Z mojego punktu widzenia, otwarcie zawodu rozszerza mi możliwości jeśli chodzi o oprowadzanie po innych obszarach kraju, bez konieczności zdawania egzaminów państwowych.

6. Dziwię się ciągle powtarzającym się argumentom, że trafią ludzie przypadkowi. Czy ktoś naprawdę wierzy w to, że nagle tłum ludzi rzuci się do przewodnictwa i pilotażu? A jeśli nawet to czy ktoś ich z marszu, bez sprawdzenia ich kompetencji zatrudni?

7. Padają propozycję zachowania egzaminów państwowych. Przez moment nawet pomyślałem że to niegłupie, niemniej po tym momencie jednak mi przeszło. Dlaczego? Vide punkt 2 i 5.
Gdyby jeszcze egzaminy państwowe były przeprowadzane w sposób nie budzący zastrzeżeń, to może i byłbym za. Ale wobec braku jakiejkolwiek kontroli nad jakością prac komisji egzaminacyjnych to niestety jestem przeciw.

8. Jako organizatorowi szkoleń, bardzo mi pasuje zniesienie regulacji, bo będę mógł się uwolnić od biurokracji, będę mógł kształtować sobie program kursu dowolnie, nie będę musiał kursu przeciągać bo ustawodawca wymyślił minimum 6 miesięcy a pilocki 4. Kurs przewodnika po Pradze zajmuje 12 dni a nie próbuję nawet porównywać Pragi z Warszawą. Spora część kursu schodzi na przygotowanie uczestników pod egzamin, zwłaszcza pod testy egzaminacyjne, w tym naprowadzanie co komisja może mieć na myśli i jaka jest oczekiwana odpowiedź, wynikająca z "logiki" komisji. Niejednokrotnie o tym pisałem.

9. Śmiać mi się chce z argumentów że kto będzie kontrolował czy przewodnicy nie gadają bzdur i że tak być nie może. Super. Vide punkt 4 a poza tym, jakie jest ryzyko tego że ewentualnie przewodnik nagada bzdur? No wiem, można umrzeć ze śmiechu...

To pisałem JA:
przewodnik górski: beskidzki II klasy, sudecki III klasy
przewodnik miejski po Warszawie i Wrocławiu
przewodnik terenowy (pomijam już po czym)
Instruktor Przewodnictwa

Przy okazji zapraszam na kurs przewodnicki po Warszawie, rozpoczynający się 18.04.2012. Szczegóły: www.kursprzewodnicki.pl

18 komentarzy:

  1. Brawo panie Tomaszu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tomek, jesteś tak jak i ja członkiem zorganizowanej grupy przestępczej. Nie masz moralnego prawa wypowiadać się w tej kwestii. Moralne prawo mają jedynie Ci, którzy chcieli zostać przewodnikami, ale zostali ulani - Dumni Wielkopolanie jedzący serki topione (LR z Posen). Mam nadzieję, że ta deregulacja przejdzie z jednym, jedynym wyjątkiem - gór powyżej 1725 m. Czemu taka wysokość to chyba Tobie tłumaczyć nie muszę. To napisałem ja - Ryszard Woźnica (przewodnik beskidzki, warszawski, pilot wycieczek i organizator szkoleń dla pilotów).

    OdpowiedzUsuń
  3. ad Rysiek: deregulacja nie dotyczy przewodnictwa górskiego. Oczywiście się z Tobą zgadzam co do 1725. c.d.n. Pozdrawiam, TD

    OdpowiedzUsuń
  4. Panowie! Ale w obecnym projekcie zostaje papierek o niekaralności. Niby nic, a oznacza, że komuś trzeba będzie go zanieść i zapłacić za wydanie potwierdzenia! Czyli nie jest to całkowita deregulacja, a wywalenie egzaminów. Kasa zostaje w samorządach, czy kto to będzie prowadził...

    To pisał drezyniarz, bez uprawnień przewodnickich, bo nie ma czasu na kurs, który i tak nie obejmuje (merytorycznie) zagadnień kolejnictwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Plaser: błędne założenie. Do tej pory jest tak że składa się oświadczenie własne o niekaralności. Z ustawy nie wynika że trzeba będzie się gdziekolwiek rejestrować. Ale HGW co będzie w rozporządzeniach wykonawczych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tomeczku! Ale gdyby ta deregulacja nie przeszła to Lechu chyba by tego nie przeżył. Poznań utraciłby wielkiego mieszkańca!
    pozdrowienia
    Rysiek

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe ile osób z tego kręgu myśli tak jak pan

    OdpowiedzUsuń
  8. Włączę się do rozmowy, ale wypowiedź moja dotyczy przede wszystkim pilotażu. Biura podróży już zacierają ręce z radości, że będą mogły prowadzić własne szkolenia dla pilotów i zarobić na tym, bo ktoś przecież musi tych pilotów przeszkolić przed wypuszczeniem ich w trasę. Kursy, może i były czasem robione pod egzamin, ale programu musiały się trzymać i porcję wiedzy, ważną z punktu widzenia bezpieczeństwa turystów, przepisów, itp. kandydaci na pilotów otrzymywali. Teraz, aby mieć pewność, że pilot zatrudniany do obsługi wycieczki coś tam wie, biuro samo będzie musiało go przeszkolić i zrobi to chętnie i za pieniądze od kandydata do pracy. Kolejne biuro, do którego nasz pilot bez uprawnień państwowych przyjdzie szukać pracy, powie, że szkolenie tamtego biura (konkurenta) jest nieważne, chcesz u nas pracować? - musisz przejść nasze szkolenie. I w ten sposób nasz pilot miast zarabiać, będzie płacił za kolejne przeszkolenia. Zapłaci też więcej za egzaminy z języków obcych. Do tej pory, jeśli znał jakiś język obcy, mógł bez problemu zdać egzamin przed komisją w urz. marszałkowskim, płacąc za egzamin około 100zł. Teraz, aby udowodnić pracodawcy, że zna język obcy będzie musiał wykazać się certyfikatem językowym, którego zdobycie kosztuje o wiele więcej, a często wymaga chodzenia na kurs np. przez cały rok. Ułatwienia w dostępie do zawodu pilota wycieczek przerodzą się zatem w utrudnienia. Interesuje mnie też w jaki sposób rynek ureguluje sprawę kiepskich pilotów? Gdy nie będzie nadzoru marszałków nad pilotami (zawieszenie, cofnięcie uprawnień), klienci albo biura podróży nie będą miały gdzie składać skarg na niesolidnych pilotów, którzy kompletnie nie nadają się do tego zawodu. Nawet jeśli taki pilot będzie miał sprawę w sądzie, to będzie ona mogła ciągnąć się latami zanim zostanie ukarany i z tej racji nie będzie mógł wykonywać funkcji pilota (zresztą kto to sprawdzi). A zatem czy w internecie będą czarne listy kiepskich pilotów? Być może. i W sumie powinny być. Sama pierwsza założę taką listę, jeśli skorzystam z usług kiepskiego pilota nienadzorowanego już przez marszałka.
    Jako przeciwnik tej deregulacji mam nadzieję, że biura podróży będą preferować "starych" pilotów z legitymacjami urzędów marszałkowskich, a tych nowych (bez uprawnień i z kwalifikacjami pod znakiem zapytania) będą odsyłać z kwitkiem. Może też stać się tak, że wzorem Europy Zachodniej, zatrudniani będą tylko piloci zrzeszeni, którym ich izba gospodarcza zweryfikowała uprawnienia w jakiś ustalony przez siebie sposób. Wtedy to ona zastąpi dzisiejszych marszałków, a co więcej, to właśnie wtedy może "zakwitnąć" korporacyjność (która dzisiaj w zawodzie pilota absolutnie nie występuje), bo o przyjęciu do takiego stowarzyszenia będzie decydował jego prezes.
    Co do przewodnictwa, to zwracam uwagę, że miasta jako samorządy mają prawo same się rządzić i ustanawiać własne reguły gry na swoim terenie, np. przepisy prawa miejscowego. A więc mam nadzieję, że jeśli dojdzie do deregulacji przewodnictwa, to moje miasto Poznań jako pierwsze wprowadzi na swoim terenie prawo, dopuszczające oprowadzanie wycieczek po Poznaniu tylko przez osoby z uprawnieniami przewodnickimi na Poznań, albo tylko przez osoby zrzeszone w jakimś samorządzie gospodarczym przewodników poznańskich, itp. I znowu ułatwienie (w zamyśle pana ministra G.) stanie się utrudnieniem w dostępie do zawodu.
    Natomiast wiem, kto będzie miał łatwiej w związku z tą deregulacją - zagraniczni tour liderzy przyjeżdżający z zagranicznymi wycieczkami - nie będą musieli już wynajmować żadnych przewodników po Poznaniu, Warszawie, Krakowie, itp. Sami opowiedzą swoim klientom o naszym kraju i zaoszczędzą ich pieniądze. Nie skorzysta na tym ani nasz kraj, ani polscy przewodnicy z uprawnieniami, ani ci bez uprawnień. Wręcz przeciwnie, pieniążki wszystkim im przejdą koło nosa.
    Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. > Interesuje mnie też w jaki sposób rynek ureguluje sprawę kiepskich pilotów? Gdy nie będzie nadzoru marszałków nad pilotami (zawieszenie, cofnięcie uprawnień),

      A czy wiesz o tym że komukolwiek zawieszono bądź cofnięto uprawnienia? Znasz choć jeden taki przypadek?
      Ja mam wrażenie że jest to martwy przepis.

      To że biura będą preferować "starych" z legitkami państwowymi - absolutnie się zgadzam. Czy będą odsyłać z kwitkiem? A teraz nie odsyłają z kwitkiem? Przecież nie ma pracy dla wszystkich.

      Prawo miejscowe nie może być sprzeczne z prawem ogólnym. W Olsztynie już to przerobiono.

      Kto będzie miał łatwiej? Na przykład MY - piloci i przewodnicy, którzy bedą mogli oprowadzać po terenach, które znają a nie mają dotąd uprawnień.

      Usuń
    2. JUŻ WIDAĆ JAK BIURA PODCHODZĄ DO JAKOŚCI !!! NIE ZALEŻY IM NA LUDZIACH KTÓRZY PRACOWALI Z NIMI WIELE LAT, BO WAŻNE JEST ABY FIRMA W OGOLE UTRZYMAŁA SIĘ NA RYNKU = CIĘCIE KOSZTÓW !!!To już się dzieje. W obecnej chwili, gdy wiele biur przeżywa kryzys już nawet najlepszym pilotom , którzy pracowali dla tych biur za granicą mówi się : ,,to kontrahent będzie zatrudniał na miejscu" Co to znaczy?? Otóż to, że biura przewalają koszty na kontrahentów miejscowych i ,,gwiżdżą" na jakość, bo miejscowy ulicznik ledwo gadający po polsku poprowadzi grupę za 200euro miesięcznie, a z takiej sumy pilot polski się nie utrzyma i ludzie już tracą pracę. Ci którzy popierają deregulację, nie rozumieją widać że popyt i podaż rządzi rynkiem pracy i jest popyt już ogromny , a podaży pracy NIE MA. Biura nie tworzą na siłę miejsc pracy tylko wręcz przy obecnej sytuacji na Świecie zwijają operacje z poszczegolnych destynacji. Liczba miejsc pracy w biurach jest policzalna i oczywiście mogą się biura starać zatrudniać najlepszych , tyle że jak ktoś jest dobry to wie ile powinien zarabiać, a biuro nie musi chcieć tyle zapłacić wiec weźmie tańszego pracownika. Po deregulacji mnostwo ludzi pracę straci , a nie zyska bo w obecnej sytuacji gospodarki biura nie rozszerzają swojej działalności. Mają racje przewodnicy , że bronią swojego rynku pracy, bo poprostu nie będą potrzebni grupom z zagranicy i nasza turystyka krajowa nie zarobi z obcokrajowców (ludzie przewodnicy) , a sklepy będą płacić działkę prowizyjną do kieszeni obcego pilota. Nie ma co dłużej mydlić ludziom oczu i się zachwycać jak to będzie pięknie po deregulacji, bo Wy = Ci którzy w to uwierzyliście , łapiecie się na ,,kiełbasę wyborczą". Polski rząd zamiast chronić rynek pracy i swoich obywateli nie robi nic. Wiecie ilu pilotów i to całkiem dobrych już jest zmuszonych do pracy na czarno po innych krajach i czy z tego jakieś pieniadze w postaci podatków wpływają do polskiego budżetu?? NIE. Zamiast w ogole zastanawiać się nad tym czy deregulacja naszego zawodu powinna być czy nie, co jest oczywiste że NIE....Powinno się zmniejszyć zwyczajnie biurokrację i poprawić jakość egzaminów, ujednolicić je poprostu. Wprowadzić ułatwienia formalne. Co do płacy za szkolenia, to sory ale opłata przez pracownika za szkolenia jest nie zgodna z prawem pracy. Jeśli firma chce pracownika przyjąć do pracy to ma obowiązek go przeszkolić, czyli firma ma za szkolenie zapłacić. Jeśli nagle będą firmy prowadziły kursy i wyciągały od ludzi pieniądze za szkolenia, nie dając żadnej gwarancji na pracę, to tej to zwykłe oszustwo i tyle i nikt normalny nie zapłaci ani grosza. Bo człowiek idzie do firmy po pracę, a nie po to aby wyrzucić pieniądze w ,,błoto". Firma chce mieć dobrego pracownika, to musi go sobie przygotować do pracy, a nie wymagać , że nagle nowy ma wiedzieć i umieć wszystko , bo to jest właśnie utopia. Wyciąganie od ludzi pieniędzy, za szkolenia, bez gwarancji na prace JEST NIE ZGODNE Z KODEKSEM PRACY.

      Usuń
    3. Żyjemy w wolnym kraju i każdy z nas ma prawo do swoich poglądów. Ja mam na to zupełnie inne spojrzenie.

      Usuń
  9. Świetny post z 20 marca! A propos regulacji lokalnych, to tak jest np. w Sztokholmie. Tam każdy może być przewodnikiem, ale np. po restauracjach, klubach itp. Aby móc interpretować historię i kulturę trzeba mieć CERTYFIKAT Stockholm Visitors Board (to coś w rodzaju Biura Promocji Miasta). Na poziomie państwowym nie ma regulacji, co wcale nie oznacza, że po Sztokholmie może oprowadzać każdy pilot zza granicy. Mam nadzieję, że Warszawa też wprowadzi takie regulacje jako miasto szczególnie ważne dla naszej historii i kultury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas wprowadzenie regulacji lokalnych nie jest możliwe. Przetestował to zdaje się Olsztyn, próbując forować przewodników jednej organizacji. Zostało to uchylone jako sprzeczne z polskim prawem.

      Usuń
  10. Odpowiem na post z 30 marca 02:13AM (mój post to ten z 20 marca). Pobieranie od przyszłych-niedoszłych pracowników opłat za przeszkolenie jak najbardziej jest już od dawna praktykowane przez niektóre biura podróży (nie wymienię nazwy). Polega to na organizowaniu zagranicznych imprez ze szkoleniem na animatora (takie szkolenia nie wymagają w tej chwili żadnych zezwoleń od marszałka). Biuro obiecuje uczestnikom tej imprezy, że najlepsi z nich będą mieć szansę na zatrudnienie jako animatorzy lub rezydenci. Impreza taka kosztuje około 2 tys. zł. Ci ludzie nie są jeszcze pracownikami, więc kodeks pracy nie ma tu nic do rzeczy. Zresztą piloci są zazwyczaj zatrudniani na podstawie umów cywilno-prawnych (np. zlecenia), więc kodeks pracy i tak nie ma tutaj żadnego zastosowania.

    OdpowiedzUsuń
  11. Absolutnie się z Panem zgadzam Panie Tomaszu, mam cichą nadzieję, że przewodnicy z PTTK się uspokoją ze swoimi protestami, które są krótko mówiąc żenujące. Szczególnie jestem za zniesieniem egzaminów, które są strasznie subiektywne, co mogę pokazać na swoim przykładzie. Oblano mnie za pierwszym razem, bo nie spodobało się Pani w komisji to, że powiedziałam że Powstanie Warszawskie jest bardzo kontrowersyjnym wydarzeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to... Dziękuję za kolejny głos, w temacie, wzmacniający parcie na deregulację. W mojej ocenie środowisko jest dokładnie podzielone, tyle że przeciwnicy deregulacji są strasznie głośni i robią wrażenie większości. Mam nadzieję, że deregulacja jednak stanie się faktem :)

      Pozdrawiam ze słonecznego Zieleńca dzień po wycieczce do zderegulowanej Pragi, gdzie bezstresowo mogę oprowadzać :)

      Usuń
  12. Zgadzam się absolutnie. Wiele razy przy okazji zdarzyło mi się słuchać przewodników z licencjami, którzy po prostu, najzwyczajniej się do tego zawodu nie nadają. Tak jak w każdym przypadku trzeba mieć do tego predyspozycje. To rynek powinien regulować to, czy ktoś się do zawodu nadaje, czy nie. Nie jestem ratownikiem medycznym i moje "wiem - nie wiem" nie uratuje komuś życia. Mogę najwyżej swoją opowieścią umilić (lub zepsuć ;) komuś dzień. I tak szczerze - 90% naprawdę, przepraszam, niedorzecznych, absurdalnych pytań z egzaminu do niczego mi się w wykonywaniu tego zawodu nie przydaje ;)
    Gośka Ruszkowska (przewodnik po Warszawie)

    OdpowiedzUsuń